Dwa auta na krótkiej lawecie, mocowanie opaskami, brak hamulców i brak tachografu

Fot. Kent Police Dover

Przewóz samochodów na prowizorycznych stojakach, w ramach powrotów z Wielkiej Brytanii, to zjawisko wielokrotnie nagłaśniane z udziałem pełnowymiarowych ciężarówek. Kilka lat temu zwłaszcza niemiecka policja wzięła takie transporty na celownik, zatrzymując przy tym zarówno zestawy z naczepami, jak i zestawy przestrzenne oparte na tandemach. Dzisiaj możemy natomiast zobaczyć podobny pomysł w znacznie lżejszym wykonaniu, z udziałem auta dostawczego z lawetą.

Prezentowany zestaw został zatrzymany przez policję w brytyjskim porcie Dover, gdy zmierzał akurat na przeprawę promową na kontynent. Trudno się też dziwić, że policja zwróciła na niego uwagę, gdyż sposób załadunku lekkiej, dwuosiowej lawety już z daleka rzucał się w oczy. Na czterech kołach ustawiono tam niewielką Dacię Sandero, natomiast częściowo nad nią pojawiło się BMW serii 5, mające przednią oś na lawecie oraz tylną oś w powietrzu. Układ ten uzyskano dzięki prowizorycznej podpórce, która okazała się zamocowana przy użyciu opasek samozaciskowych.

Sposób ustawienia pojazdów był dopiero początkiem problemów. Jak wykazała bowiem dalsza kontrola, przyczepa pozbawiona była sprawnych hamulców. Tym samym odpowiedzialność za wyhamowanie całego zestawu, przewożącego samochody o łącznej masie około 3 ton, spoczywała na wiekowym Sprinterze pierwszej generacji. Poza tym Sprinter okazał się być pozbawiony tachografu, choć wykonywany przewóz ewidentnie miał związek z prowadzoną działalnością gospodarczą, a DMC zestawu przekraczało 3,5 tony. Tym samym kierowcę oskarżono o nieprowadzenie wymaganej rejestracji czasu pracy.

Auto w powietrzu, opaski samozaciskowe i brak hamulców – cały ten opis może wzbudzać niedowierzanie. Można się więc zastanawiać, czy zestaw miał dotrzeć w omawianej formie do kraju docelowego, czy też jego prowizoryczny załadunek służył jedynie zaoszczędzeniu na przeprawie promowej. Ustaleniem ewentualnej odpowiedzi na to pytanie nie będzie jednak zajmowała się policja, lecz DVSA, czyli brytyjski odpowiednik Inspekcji Transportu Drogowego. Funkcjonariusze tej służby zostali wezwani na miejsce i przejęli dochodzenie administracyjne w sprawie złamania przepisów.