Duże odstępy, zdjęte flagi i puste naczepy – o czym mówią kierowcy z Rosji i Białorusi

Trwa dziewiąty dzień wojny, rosyjskie wojska kontynuują inwazję na Ukrainę, a rosyjska gospodarka odnotowuje wielki upadek. Wśród ekspertów pojawiają się już głosy, że Rosję i Białoruś czeka gorszy kryzys gospodarczy, niż ten z początku lat 90-tych. Co więc słychać w tym okresie u rosyjskich i białoruskich przewoźników? Zaprezentuję tutaj dwa przykłady – z samego początku wojny i z dnia dzisiejszego.

25 lutego, a więc w miniony piątek, gdy rosyjska ofensywa dopiero się rozpoczynała, białoruska organizacja przewoźników Region 8 wydała poradnik dla swoich kierowców. Doradzano tam jak bezpiecznie opuścić teren Ukrainy, bez narażania się na jakiekolwiek ataki. Wśród porad było przede wszystkim zdjęcie jakichkolwiek naklejek, oznaczeń i innych gadżetów, które mogłyby wskazywać na prorosyjskie sympatie. Zalecano też unikanie jakichkolwiek dyskusji na tematy polityczne. Najciekawsza rada dotyczyła zaś zaprzestania jakichkolwiek przejazdów w grupach. Białoruskie ciężarówki miały trzymać między sobą bardzo duże odstępy, by nikt nie uznał ich za konwój wojskowy.

A teraz przenosimy się do dnia dzisiejszego, czyli 4 marca. Czytelnik Michał miał dzisiaj okazję pozmawiać z rosyjskim kierowcą, spotkanym pod firmą w Świeciu, w województwie kujawsko-pomorskim. Niebieski DAF XF105 pochodził z obwodu briańskiego, położonego między Moskwą a granicami Białorusi i Ukrainy. Dotychczas, za sprawą takiej lokalizacji, briańscy przewoźnicy na narzekali na brak pracy. Gdy jednak ich kraj zaatakował Ukrainę, sytuacja uległa bardzo gwałtownej zmianie. Ładunki na Rosję nagle zniknęły z rynku, w związku z ekonomicznymi sankcjami, solidarnością z Ukrainą, a także zwykłymi obawami o wypłacalność Rosjan. W efekcie przewoźnik z Briańska przez cztery dni nie mógł znaleźć żadnego towaru powrotnego z Czech. W końcu zdecydował się więc na pusty przejazd do Polski, choć i tutaj musiał udać się aż na północ kraju. Załadunek znalazł bowiem dopiero w Świeciu, czyli jakieś pół tysiąca kilometrów od czeskiej granicy.

Powyższy tekst nie ma na celu uskarżania się na trudną sytuację firm z Rosji i Białorusi. Powstał on wyłącznie w celach informacyjnych.