Diamond T 980 – amerykański dziadek Kraza, który mógł ciągnąć 52 tony w 1941 roku

Autor tekstu: Krystian Pyszczek

Radzieckie ciężarówki przez lata słynęły ze swojej toporności oraz wspaniałych właściwości terenowych. Do dnia dzisiejszego są używane w najodleglejszych zakątkach mroźnej Syberii gdzie dzielnie znoszą trudne szlaki i ekstremalnie niskie temperatury. Faktem jedna jest, iż historia wielu z tych pojazdów sięga na inny kontynent, mianowicie do Ameryki. I tak np. pierwsze ZiS-y były pochodnymi amerykańskich ciężarówek marki Autocar, a wczesne GAZ-y tak naprawdę stanowiły licencyjne kopie Fordów. Nie inaczej było w przypadku legendarnych KrAZów 255 i 256, które w dużej mierze inspirowane były wielkim ciągnikiem balastowym z USA, przeznaczonym do przewożenia czołgów. Serdecznie zapraszam do zapoznania się z historią Diamonda T 980.

Cała historia tego niesamowitego pojazdu zaczyna się w roku 1940 kiedy to Brytyjska Komisja ds. Zakupów (ang. British Purchasing Commission) poszukiwała dla swojej armii pojazdu, który realizowałby zadania w zakresie transportu czołgów oraz ich ewakuacji technicznej z pola walki. Słabość ówczesnej brytyjskiej techniki, kiepska sytuacja finansowa oraz przeznaczanie większości wydatków na siły powietrzne oraz marynarkę wojenną zmusiły brytyjski rząd do szukania rozwiązań za granicą. Odpowiednim partnerem były oczywiście Stany Zjednoczone, które, choć wtedy jeszcze neutralne, aktywnie wspierały Wielką Brytanię dostawami sprzętu wojskowego. Do konkursu na nowy pojazd stanęło kilku producentów, a zwycięzcą okazał się być Diamond T z Chicago, który zaprezentował model 980.

Sama historia marki Diamond T jest dosyć ciekawa. Założona w 1905 roku przez Charlesa Tilta manufaktura początkowo skupiała się na produkcji samochodów luksusowych. Stąd z resztą wywodziła się nazwa przedsiębiorstwa: „diamond” czyli „diament” w języku angielskim miał być synonimem doskonałej jakości, natomiast „T” wywodziło się od pierwszej litery nazwiska założyciela. Charles Tilt szybko jednak zrozumiał, iż produkcja drogich luksusowych aut nie przyniesie zbyt dużych korzyści. Podobnie jak Henry Ford, także przedsiębiorca z Chicago zapragnął budować pojazdy tanie i proste, ale za to łatwo dostępne i popularne. Zdecydował się więc na wejście na rynek samochodów ciężarowych przy jednoczesnym nawiązaniu współpracy z armią amerykańską, co okazało się być trafną decyzją, zwłaszcza w czasie kryzysu w latach 30-tych. Od tej pory zmieniło się również znaczenie literki „T” w nazwie, która była skrótem od słowa „trucks” czyli ciężarówki.

Wracając jednak do meritum. Produkcję zwycięskiego Diamonda T 980 (oznaczenie armijne M20) rozpoczęto w roku 1941, a pierwsze partie pojazdów trafiły do Wielkiej Brytanii w 1942 roku. Ciężarówka była ciągnikiem balastowym o klasycznym układzie z silnikiem przed kabiną. Konstrukcja podwozia opierała się na nitowanej ramie drabinowej osadzonej na trzech osiach, natomiast zawieszenie składało się z resorów piórowych przy wszystkich kołach. Ciągnik mierzył 7,11 metra długości, 2,59 metra szerokości, oraz 2,57 metra wysokości, miał 12 ton masy własnej oraz 20 ton DMC.

Aby sprostać swoim specjalistycznym zadaniom, model 980 wyposażony został w bardzo nowoczesną jednostkę napędową. Pod długą maską spoczywał 6-cylindrowy 14,7-litrowy motor wysokoprężny Hercules DFXE który generował 185 KM mocy przy 1600 obr/min oraz 902 Nm momentu obrotowego przy 1200 obr/min. Blok silnika wykonany został z żeliwa, natomiast tłoki były aluminiowe. Dodatkowo zastosowano wydajną pompę paliwa marki Bosch. Tak, Bosch był wtedy firmą niemiecką i masowo dostarczał podzespoły dla niemieckiego wojska, ale najwyraźniej tutaj nie było to problemem. Co też ciekawe, był to jeden z niewielu diesli stosowanych przez armię amerykańską w tamtym czasie, gdyż większość ówczesnych ciężarówek napędzana była jednostkami benzynowymi. Amerykanie po prostu nie ufali jednostkom wysokoprężnym, a jednocześnie nie za bardzo się na nich znali, o czym niedawno wspominałem w temacie ciężarówek z dwoma silnikami benzynowymi jednocześnie.

Diamond T 980 standardowo został wyposażony w czterobiegową skrzynię Fuller 4B86 oraz dodatkową skrzynię Fuller 3A86 lub 3A92 która odpowiadała za „połówki”. Kierowca obsługiwał ten układ dwoma różnymi drążkami, łącznie mając do dyspozycji dwa bardzo niskie biegi terenowe oraz sześć biegów szosowych (trzy z połówkami). Moc przekazywana była na dwa tylne mosty napędowe firmy Timker, natomiast wał napędowy był dziełem Spicera. Wyciągarka, zamontowana za kabiną, była dziełem przedsiębiorstwa Gar Wood i mogła ciągnąć ciężar do 18 ton. Do zatrzymania ciągnika służyły hamulce bębnowe z układem pneumatycznym firmy Bendix Westinghouse.

Przełożenia dobrano w taki sposób, by ciężarówka mogła obsługiwać jak największe ciężary. Diamond T 980 z pewnością nie był więc demonem prędkości, na pusto rozwijając 37 km/h, a po załadowaniu 25 km/h. Wrażenie za to robiła jego siła: amerykański gigant mógł samodzielnie ciągnąć nawet 52 tony, co w owych czasach robiło olbrzymie wrażenie i pozwalało bez problemu transportować większość pojazdów pancernych aliantów. Specjalnie dla ciągnika zaprojektowano dedykowaną do tego typu zadań przyczepę niskopodwoziową oznaczoną jako M9, której autorem była słynna firma Fruehauf Trailer Corporation (której francuską pozostałość przejął niedawno Wielton) W wojskowej nomenklaturze cały zestaw wraz z ciągnikiem i przyczepą nosił oznaczenie M19 Tank Transporter. Zdarzało się też, że dwa ciągniki z serii 980 pracowały jednocześnie, zwiększając moc pociągową.

Jak wspomniałem wcześniej pierwsze sztuki Diamondów T 980 trafiły do Wielkiej Brytanii w roku 1942 i niemal od razu zostały wysłane na front afrykański. Amerykańskie ciężarówki sprawiały się tam znakomicie: ich prosta i trwała konstrukcja świetnie znosiła trudne warunki pustyni, a oprócz zadań typowo transportowych, 980 często wykorzystywany był jako wóz ewakuacji technicznej. Oznaczało to, że ściągał on uszkodzone czołgi z pola walki, niejednokrotnie będąc pod ostrzałem nieprzyjaciela! Armia brytyjska otrzymała około 1000 sztuk z 5871 wyprodukowanych. Choć w 1951 roku Diamondy zastąpione zostały nowymi ciągnikami Thornycroft Antar, pojedyncze sztuki uchowały się w służbie aż do lat 70-tych! Część z nich trafiła też do demobilu, pracując w powojennym transporcie ponadnormatywnym.

Drugim krajem, który na podstawie aktu Lend-Lease (ang. umowa pożyczki-dzierżawy) otrzymywał amerykańskie maszyny, było ZSRR. Nie wiadomo dokładnie ile sztuk otrzymali Sowieci, choć według dostępnych źródeł liczba ta wahała się od 300 do 500 egzemplarzy. W czasie działań wojennych wykorzystywano je między innymi do transportu słynnych czołgów T34 (poniżej). Po wojnie trafiły natomiast do użytku cywilnego w mroźnych, północnych zakątkach Związku Radzieckiego. Szybko się okazało, że Diamondy nie do końca spełniają tamtejsze warunki: metalowa kabina pozbawiona była ogrzewania, a silniki wysokoprężne miały trudności z odpalaniem w siarczyste mrozy. Niska kultura techniczna Sowietów również nie sprzyjała eksploatacji. Uważa się, że przy rekrutacji kierowców do tych ciężarówek preferowano żołnierzy z pierwszej linii, którzy mieli już doświadczenie zarówno w kierowaniu nimi, jak i naprawianiu. Dodatkowym problemem były seryjnie stosowane opony: choć na pustyni sprawdzały się znakomicie, niskie temperatury sprawiały, że często po prostu pękały. Jedna z legend rozpowiadana wśród radzieckich kierowców brzmiała mniej więcej tak: gdy ciężarówka ruszała i nabierała prędkości na płaskiej drodze, kierowca mógł wysiąść z kabiny, obejść pojazd kilka razy, wizualnie sprawdzić sprawność podzespołów, skontrolować zabezpieczenie ładunku, po czym zapalić i usiąść w kabinie: do tego czasu opony choć trochę powinny się nagrzać.

Mimo to Rosjanie bardzo polubili Diamondy T, głównie za ich świetne właściwości terenowe oraz bardzo mocne silniki, z którymi radzieckie konstrukcje nie mogły się równać. Pojedyncze egzemplarze można było spotkać w Związku Radzieckim jeszcze w latach 60-tych. W końcu postanowiono też wprowadzić nowe, własne konstrukcje, które jednak mocno wzorowano na modelu 980. Ciężarówki JaZ-210, z których wyewoluował późniejszy KrAZ 256 zbudowane zostały właśnie dzięki doświadczeniom zebranym przy użytkowaniu 980-tki.