Na powyższym filmie, przygotowanym w 2014 roku przez TVP3 Wrocław, możecie zobaczyć replikę rajdowego Stara 266. Jest to samochód praktycznie identyczny jak Star, który w 1988 roku ukończył trasę słynnego rajdu Dakar, rywalizując z najlepszymi terenowymi ciężarówkami z całego świata i radząc sobie w naprawdę morderczych warunkach. To natomiast oznacza, że biały Star 266 jest repliką nie tylko pojazdu rajdowego, ale też po prostu jednego z najlepszych pojazdów, jakie kiedykolwiek wyjechały z polskich fabryk. Należy mu się wszelka część i chwała, a uznania trudno odmówić także Jerzemu Mazurowi z Wałbrzycha, czyli człowiekowi, który w czasie Dakaru 1988 zasiadał w oryginalnej kabinie rajdowego Stara, zaś teraz odbudował rajdowego klasyka, i to pomimo braku jakiejkolwiek dokumentacji, bazując po prostu na zdjęciach i wspomnieniach.
Tak to już bowiem w naszym kraju jest, a przynajmniej było, że oryginalnych egzemplarzy unikatów nikt szczególnie nie poważał, dokumentacje nie istnieją, a porządne muzea marek Star i Jelcz to pomimo upływu lat pozostają niespełnionymi marzeniami wizjonerów. Co więcej, gdzieś w zaroślach na południu kraju jak gdyby nigdy nic stoi sobie (a przynajmniej pod koniec 2015 roku stał) oryginalny Jelcz 442, czyli kolejna polska konstrukcja, która wystartowała w rajdzie Dakar 1988.
Według danych z 1987 roku, od kabiną pracował tutaj wzmocniony silnik SWT 11, produkowany w Mielcu na licencji Leyland. Generowane przez niego 350 KM na cztery koła przekazywała 16-biegowa, zsynchronizowana skrzynia biegów marki ZF, a do tego doszły wyprodukowane przez firmę Steyr wzmocnione mosty napędowe ze zwolnicami. Jeśli natomiast chodzi o skrzynię ładunkową, to kryła ona na rajdzie ogromną ilość części zamiennych i pełne zaplecze warsztatowe, jako że jelczański zespół nie dysponował na Dakarze ciężarówką serwisową i zapakował co trzeba po prostu do „rajdówek”. A jak to wszystko działało w praktyce? Na początku naprawdę nieźle, a przynajmniej tak można było stwierdzić po rajdowym prologu zorganizowanym jeszcze we Francji na specjalnie przygotowanym, błotnistym torze. Oba Jelcze znalazły się tutaj w pierwszej dziesiątce samochodów ciężarowych, zajmując ósme i dziesiątce miejsce. Dalej zaczęły się jednak problemy techniczne, najpierw związane z pompą wtryskową, a następnie z przednimi mostami. Na czwartym odcinku, który oba Jelcze rozpoczęły z mniej więcej czterdziestą pozycją, przednie mosty ostatecznie przegrały walkę z wydmami i kamieniami, ulegając poważnemu uszkodzeniu. A że warunków do naprawy tak poważnej usterki na pustyni niestety nie było, obie jelczańskie załogi musiały się wycofać. I tak oto zakończyła się przygoda Jelcza z rajdem Dakar, a przygotowane do wyścigów ciężarówki swoją dalszą karierę przez kilka lat kontynuowały przede wszystkim w polskim Rajdzie Jelcza. Nie znaczy to jednak, że którykolwiek z pojazdów zasługiwał na tak nędzny koniec, z emeryturą gdzieś w pokrzywach…
Bardzo dziękuję Maciejowi za zdjęcie!