DAF XT z firmy A. Jansen, czyli ciężarówka tak samo ciekawa, co po prostu brzydka

daf_xt_jansen

DAF XT to jeden z najciekawszych samochodów ciężarowych, które miałem w życiu okazję zobaczyć na własne oczy. Żółto-czerwona konstrukcja zasługuje na miano jedynej w swoim rodzaju bardziej, niż każda inna. Powód ku temu jest bardzo prosty – wyprodukowano ją w tylko dwóch egzemplarzach stworzonych na indywidualne zamówienie jednej firmy. Firmą tą było A. Jansen z holenderskiej miejscowości Son k/Eindhoven, które w 2011 roku postanowiło uczcić zakupem wyjątkowych ciężarówek 40-lecie działalności, a także przyciągnąć do siebie trochę uwagi mediów.

Plan na budowę modelu XT był oczywisty – kupić dwa egzemplarze modelu XF105, przesunąć im kabinę do tyłu i przykryć silnik wysuniętą maską. Ten sam przepis stosowany był już wówczas od lat w przypadku Stratora, więc całe przedsięwzięcie zapowiadało się być raczej nieskomplikowanym. Niemniej A. Jansen nie zdecydowało się na zbudowanie pojazdów we własnym warsztacie, lecz zleciło to specjalistom z firmy De Burgh, będącej lokalnym dealerem firmy DAF. Ta sama firma dostarczyła także bazowe ciężarówki, którymi były dwa egzemplarze XF105 z 460-konnym silnikami i wyjątkowo długimi ramami o układzie osi 6×4.

Wszystkie prace zaczęły się od zamocowania na ramie odpowiednich uchwytów, które sprowadzono aż z USA. Stanęła na nich kabina, będąc przesuniętą o metr do tyłu względem swojego oryginalnego położenia. Odkryty w ten sposób silnik został następnie przykryty maską z tworzywa sztucznego. Inaczej, niż przypadku Stratora, twórcy auta nie mieli tutaj do dyspozycji gotowego rozwiązania (Strator ma maskę przeszczepioną z australijskiego Iveco Powerstar), lecz musieli zaprojektować ten element od podstaw. Sporo pomysłowości wymagało także przerobienie układu wydechowego oraz kierowniczego, przy czym nie zabrakło oczywiście improwizowania. Żadnych problemów nie dostarczyła za to skrzynia biegów, gdyż zamówiono ją w wersji zautomatyzowanej, której połączenie z szoferką ogranicza się do zestawu przewodów. Sama szoferka również pozostała nietknięta i zostawiono w niej nawet oryginalny tunel silnika. Okazał się to bowiem element konstrukcyjnie na tyle istotny, że jego usunięcie wiązałoby się z koniecznością zdobycia nowej homologacji.

Co ciekawe, w przypadku pierwszego egzemplarza modelu XT cały proces budowy objęty był pełną tajemnicą. W De Burgh o przedsięwzięciu wiedziało tylko sześć osób, które były bezpośrednio zaangażowane w budowę. Pozostali pracownicy firmy nie mogli się niczego dowiedzieć, w obawie, że mogliby oni umieścić zdjęcia wyjątkowej ciężarówki w internecie jeszcze przed zakończeniem prac. Owa tajemnica była jednym z życzeń A. Jansen, które chciało, żeby jej nowa „zabawka” wzbudziła w momencie premiery możliwie duże zainteresowanie. I tak też się oczywiście stało, choć reakcje nie były do końca pozytywne. Model XT okrzyknięto bowiem w Holandii „mastodontem”, co miało oczywiście związek z jego sylwetką…

Patrząc na DAF-y torpedo trzeba przyznać, że nazwa „mastodont” naprawdę tutaj pasuje. Sposób wmodelowania atrapy chłodnicy, a także kształt nadkoli delikatnie mówiąc pozostawiają wiele do życzenia. Do tego dochodzi jeszcze dach SSC, który do ciężarówki typu torpedo po prostu nie pasuje. Z drugiej jednak strony mogę powiedzieć, że na żywo żółto-czerwone DAF-y prezentują się nieco lepiej, niż na zdjęciach. Sam ich kształt nie przyciąga zresztą takiej uwagi, jak rozmiary – dzięki wykorzystaniu największego wariantu kabiny, a także niefortunnemu wyprofilowaniu maski, zmodyfikowane egzemplarze XF105 wyglądają na potężniejsze, niż wszelkiego rodzaju Kenworthy W900, czy Peterbilty 379. W porównaniu z tymi ostatnimi DAF XT jest jednak znacznie przyjaźniejszy w codziennej eksploatacji. Jest to zasługą nie tylko europejskiego miejsca pracy, ale też systemu dwóch kamer, które ograniczają tzw. „martwy punkt” i prezentują kierowcy sytuację przed pojazdem.

Źródło zdjęcia: A. Jansen BV