DAF XF po tuningu jako realizacja pasji trwającej od dziecka – Sesja Miesiąca 12/20

Witam z drugim artykule z serii „Sesja Miesiąca”, przygotowanym przy współpracy z fotografem Heńkiem Anielskim (Ciężarówki w obiektywie spottera). W ramach projektu Heniek co miesiąc rusza w Polskę, wykonuje sesję wyjątkowej ciężarówki i zbierając na jej temat informację. W listopadowym odcinku mogliście się już zapoznać z historią Volva FH12 kupionego za wygraną w Lotto. Bohaterem na grudzień jest zmodyfikowany DAF XF Euro 6, a jeśli macie swoich kandydatów na kolejne miesiące, możecie zgłosić się na dedykowany w tym celu adres [email protected].

Początek historii naszego bohatera mógł wyglądać bardzo niepozornie. W końcu był to jeden z tysięcy białych DAF-ów XF, które każdego roku przewijają się przez place naszych dealerów. Na boku widniało popularne oznaczenie wersji 460-konnej, a codzienną pracą ciężarówki miała być praca w stałym podwykonawstwie dużej, zachodniej firmy.

Gdy wejdziemy w szczegóły, robi się już znacznie ciekawiej. Wystarczy na przykład powiedzieć, że ciężarówka została wyprodukowana w 2015 roku, a mimo to otrzymała jeszcze manualną skrzynię biegów. Jest to 12-biegowy ZF, dzięki któremu jazda ciężarówką od razu nabiera „oldschoolowego” charakteru. Kilka zdań należy się też wspomnianej pracy, która okazała się wyjątkowo intensywna. Ciężarówka otrzymała bowiem podwójną obsadę i ruszyła na stałe trasy między Polską a Niderlandami, wykonywane dla firmy Mandersloot. To właśnie dlatego przebieg sześciolatka wskazuje już 1,4 miliona kilometrów.

Początkowo samochód nie tylko jeździł dla firmy Mandersloot, ale także nosił na sobie jej barwy. Był to elementem współpracy między zleceniodawcą przewozów a właścicielem ciężarówki – firmą Adamax z Kościana w województwie wielkopolskim. Z czasem pojawił się jednak pomysł, by odejść od tej kolorystyki, przygotowując coś własnego. Tym bardziej, że za kierownicą DAF-a zasiadł Jerzy Sołtysik. To młody i zapalony kierowca, syn właściciela firmy, a jednocześnie wielki miłośnik niderlandzkiego tuningu.

20-letni Jerzy stanowi już trzecie pokolenie transportowców w tej rodzinie. Jego dziadek oraz ojciec wyspecjalizowali się w trasach do Niderlandów, a on sam regularnie zasiadał na prawym fotelu. Napatrzył się przy tym na sprzęt jeżdżący po Beneluksie i zamarzył o prowadzeniu w przyszłości czegoś podobnego. Nic więc dziwnego, że już w wieku 18 lat wyrobił pełne uprawnienia do prowadzenia ciężarówek, musząc w tym celu odbyć wydłużony kurs na kwalifikację zawodową. Następnie otrzymał na stan opisywanego DAF-a i w ciągu dwóch lat stworzył z niego jeden najładniejszych i najbardziej spójnych zestawów w kraju.

Prowadzony przez niego DAF nadal ma biały lakier, ale do tego doszedł cały szereg elementów polakierowanych lub oklejonych. Te pierwsze to między innymi przedłużona osłona przeciwsłoneczna, spojler pod przednim zderzakiem, felgi, czy zbiorniki paliwa. W formie oklejenia wykonano wszystkie wzory widoczne na ciągniku oraz naczepie, a do tego doszedł pełen zestaw dodatkowego oświetlenia, w żółtym oraz pomarańczowym kolorze. Wszystko oczywiście zgodnie ze wzorami, które fascynowały Jerzego od dziecka.

Pewne zmiany objęły także miejsce pracy. Tuning przeszły tam dokładnie te elementy, które kierowca ma przed sobą w czasie prowadzenia. Jerzy okleił więc materiałem kompletną deskę rozdzielczą, polakierował elementy plastikowe, zainstalował dopasowane do tego firany, a także wymienił kierownicę na klasyczną, wykonaną pod kolor pulpitu. Ten ostatni element na pewno może wzbudzać kontrowersje, ale jedno jest przy tym pewne – w połączeniu z manualną skrzynią biegów jest to hołd dla transportowej klasyki.

A jak dzisiaj wygląda codzienność tej ciężarówki? DAF ciężko pracuje, kursując po Europie Zachodniej, a także do Czech, na Węgry i na Słowację. W kabinie zawsze spotkamy Jerzego, choć czasami musi on też wracać na prawy fotel. Ciężarówka nie przestaje bowiem wykręcać bardzo wysokich przebiegów i regularnie wyjeżdża z bazy w podwójnej obsadzie.