Witam w kolejnym artykule z serii „Sesja Miesiąca”, przygotowanym we współpracy z fotografem Heńkiem Anielskim (Ciężarówki w obiektywie spottera). Heniek co miesiąc rusza w Polskę, wykonuje sesję wyjątkowej ciężarówki i zbiera na jej temat najciekawsze informacje. W ten sposób powstają opisy samochodów zmodyfikowanych lub zabytkowych, często łączące się z historiami ich użytkowników. Cały projekt realizowany jest już od ponad dwóch lat, a wszystkie wcześniejsze teksty z znajdziecie pod tym linkiem.
Naszym dzisiejszym bohaterem jest ciężarówka, która jeszcze kilka lat temu nie wzbudziłaby w Polsce większego zainteresowania. Spotykało się ją dosłownie na każdym kroku, często w trudnej eksploatacji krajowej i w coraz bardziej zmęczonych życiem egzemplarzach. W pewnym momencie samochód ten zaczął więc znikać, często polegając w walce z korozją, wymagając nieopłacalnych remontów lub będąc eksportowanym na przykład do Afryki. Szybko doszło więc do sytuacji, gdy ostatnie pracujące egzemplarze zaczęły wzbudzać na drogach najzwyklejszy sentyment. Zwłaszcza, gdy trafi się jakiś egzemplarz zachowany w oryginalnym stanie, bardzo zadbany, a przy tym nadal wykonujący przewozy. Dokładnie tak, jak ciągnik, który możecie zobaczyć na poniższej sesji.
Podmiotem tego wstępu jest DAF 95XF, model wprowadzony na rynek w 1997 roku i pod dwoma względami naprawdę przełomowy. W samej marce DAF symbolicznie zakończył on okres problemów finansowych, a wręcz tymczasowej, ogłoszonej w 1993 roku upadłości. Przedsiębiorstwo musiało być wówczas ratowane przez grupę inwestorów, przeprowadziło masową restrukturyzację, a następnie, w 1996 roku, sprzedano je w ręce amerykańskiego koncernu Paccar. Model 95XF był pierwszym wprowadzonym pod skrzydłami Paccara i jak się potem okazało, rozpoczął długą serię sprzedażowych sukcesów. Jeśli natomiast chodzi o drugi przełom, to nastąpił on w Polsce, gdy nasze firmy przygotowywały się akurat do pracy w unijnych realiach. Właśnie wtedy, za czasów modelu 95XF, DAF przestał być u nas mało popularną marką i zaczął wspinać się na sam szczyt statystyk sprzedaży. Symbolicznie zostało to przypieczętowane w 2005 roku, już z udziałem zmodernizowanej wersji XF95, gdy DAF oficjalnie został liderem polskiego rynku ciągników siodłowych.
Z perspektywy czasu można powiedzieć, że ten polski sukces był zupełnie nieprzypadkowy. Omawiana ciężarówka oferowała bowiem cechy, na których zależało nie tylko naszym przewoźnikom, ale nawet kierowcom. W czasie gdy prym w sprzedaży wiodły jeszcze średnie warianty kabin, z uwagi na niższą cenę zakupu, kanciasty Space Cab był po prostu wyjątkowo sensowną propozycją. Co prawda można było w nim tylko pomarzyć o wyprostowaniu się na tunelu silnika, ale ustawna przestrzeń, wygodne łóżka i przytulne wykończenie nadały DAF-owi wizerunek dobrego „domu” na kołach. Wizerunek utrzymujący się zresztą do dzisiaj. A jednocześnie model 95XF okazał się bardzo prosty konstrukcyjnie, co w praktyce przełożyło się na trwałość oraz bardzo tanią eksploatację.
Właśnie ten bezawaryjny wizerunek stał za decyzją zakupową z 2010 roku. Wtedy to firma Al-Mar z Jerzmanowic koło Chojnowa szukała dla siebie używanego DAF-a 95XF, chcąc kupić egzemplarz z pewną przeszłością i umiarkowanym przebiegiem, mogący posłużyć jeszcze przez długie lata. Na ówczesnym rynku nie było to niestety sprawą łatwą, ale w końcu udało się znaleźć odpowiednią sztukę, od nowości pracującą w niemiecko-polskiej firmie, specjalizującej się w przewozach z silosami. Był to ciągnik po raz pierwszy zarejestrowany w 2003 roku i mający za sobą siedem lat pracy na trasach Niemcy-Polska, z przebiegiem około 620 tys. kilometrów. Stan techniczny był przy tym bardzo dobry, stan wizualny również bez zarzutu, a dodatkową zaletą okazywało się też zaskakująco bogate wyposażenie, obejmujące między innymi retarder, wodne ogrzewanie postojowe, lodówkę, klimatyzację oraz tempomat. Choć więc cena zakupu nie należała podobno do niskich, właśnie ten beżowo-czerwony ciągnik pojechał do Jerzmanowic.
Tutaj warto od razu podkreślić, że omawiany samochód okazał się być egzemplarzem przejściowym. Pierwsza rejestracja w 2003 roku mogłaby co prawda wskazywać na wspomnianą wersję po modernizacji, oznaczaną już jako XF95 i wyróżniającą się między innymi zaokrąglonymi reflektorami. Niemniej ten ciągnik pochodził jeszcze z końca produkcji starej wersji, zachowując prostokątne światła, pulpit z bardzo małym obrotomierzem oraz nazwę 95XF. Innymi słowy, nadwoziowo był to jeszcze taki sam pojazd, jak w czasie premiery z 1997 roku. Za to pod kabiną sprawy poszły już nieco do przodu. Pojazd musiał już bowiem spełniać normy emisji spalin Euro 3, co w praktyce oznaczało wersję po silnikowej modernizacji, przeprowadzonej jeszcze w 1999 roku i skutkującej wprowadzeniem bardziej wydajnego wtrysku, oznaczanego jako PLD. Konkretnie był to silnik o pojemności 12,6 litra, w tym egzemplarzu połączony z 16-biegową przekładnią marki ZF, w pełni manualną.
Jak natomiast taka konfiguracja sprawdziła się w praktyce? Na to pytanie można odpowiedzieć w bardzo prosty sposób – choć od omawianego zakupu upłynęło już 13 lat, DAF nadal należy do przedsiębiorstwa Al-Mar i absolutnie nigdzie się nie wybiera. Jak wylicza przy tym Łukasz Marciniec, jego współwłaściciel, od 2010 roku ciężarówka przejechała dla firmy 560 tys. kilometrów, wyłącznie w ruchu krajowym, często na bardzo krótkich dystansach. To też oznacza, że łączny obecny przebieg to niecałe 1,2 miliona kilometrów. Aktualnie ciężarówka zajmuje się głównie transportem stali między Bolesławcem a Wrocławiem, dźwigając ładunki o masie między 10 a 17 ton i mając do pokonania nieco ponad 100 kilometrów w jedną stronę. Nie są to więc idealne warunki pracy dla dalekobieżnego ciągnika, ale 20-letni egzemplarz sprawdza się w tym naprawdę bardzo dobrze.
Podstawowa wersja silnika, rozwijająca moc tylko 380 KM, nadspodziewanie sprawnie radzi sobie z obciążeniami. Zużycie paliwa udaje się bowiem utrzymać na poziomie 27-32 litrów, co w połączeniu z brakiem AdBlue oznacza naprawdę umiarkowane wydatki. Poważna awaria na trasie nigdy się nie przydarzyła, większość zabiegów to bieżące sprawy eksploatacyjne, niemal wszystkie elementy są oryginalne, a jedyną skazą na tym wizerunku był układ przeniesienia napędu. Najpierw, przy przebiegu 800 tys. kilometrów, trzeba było wymienić sprzęgło, a następnie, przy około 900 tysiącach, wymiany wymagała cała skrzynia. Również tę przekładnię właściciel wymienia jako największy słaby punkt w jego eksploatacji, przyznając, że wariant zautomatyzowany znacznie zwiększyłby komfort pracy na tak krótkich trasach.
Z drugiej strony, ze wspomnianą klimatyzacją, tempomatem i retarderem warunki pracy nadal potrafią mile zaskakiwać. Na omawianych trasach bardziej niż wystarczająca jest też kabina, czyli opisany już powyżej Space Cab, o średnim podwyższeniu dachu. Tutaj warto też podkreślić, że z tym konkretnym egzemplarzem korozja obchodzi się zaskakująco łaskawie, a na pewno znacznie lżej niż można by się tego spodziewać po modelu 95XF. Niemniej właściciel już zapowiada, że wśród planów na najbliższy czas ma właśnie dodatkowe zabezpieczenie antykorozyjne. Czy natomiast ta kanciasta, mocno klasyczna już kabina nie działa niczym magnes na służby kontrolne? Tutaj mamy kolejne miłe zaskoczenie, jako że niczego takiego nie stwierdzono. W ciągu 13 lat ciężarówka tylko raz była zatrzymywana, będąc ważoną we Wrocławiu i przechodząc tę kontrolę bez problemów.
I tak dochodzimy do podsumowania, w którym mogę cofnąć się o kilka akapitów w górę. Plan przewidywał kupienie bezawaryjnego modelu i zadbanego egzemplarza, by mógł on służyć firmie przez długie lata. Po niemal półtorej dekady można więc powiedzieć, że założenia nie tylko zrealizowano, ale wręcz przerosły one oczekiwania. Dlatego też dalsze plany Łukasza Marcińca są tutaj bardzo proste – dalej użytkować DAF-a w dokładnie taki sam sposób, każdego dnia ładując stal i nakręcając kolejne kilometry na klasyczny, okrągły tachograf.
Pełna sesja zdjęciowa: