Czym przewieziono ładunki warte 18 miliardów złotych – błękitne Midlumy i Gamy D

Powyżej: jeden z poznańskich konwojów ze złotem

We wrześniu pojawiły się informacje o tajemniczych konwojach z udziałem bankowozów. Na pewno zauważyli je mieszkańcy Poznania, z racji licznych utrudnień w ruchu. Cześć ulic była bowiem zamykana, a na poznańskim lotnisku opóźniano wręcz odloty. Tymczasem władze milczały, nie chcąc wyjawić co konkretnie przewożono w błękitnych ciężarówkach.

Narodowy Bank Polski wyjawił tę tajemnicę dopiero pod koniec bieżącego miesiąca. Jak się przy tym okazało, bankowozy przewiozły łącznie sto ton złota,= pochodzącego z Wielkiej Brytanii. Drogocenny kruszec najpierw przylatywał do Polski samolotami. Takich lotów było osiem, w tym sześć do Poznania oraz dwa do Warszawy. Następnie zaś złoto było odbierane przez bankowozy i na kołach zmierzało do skarbców.

Jeszcze jeden przykład z Poznania:

Łączna wartość ładunków z zaledwie ośmiu transportów to ponad 18 miliardów złotych. Jak natomiast wyglądały warunki pracy kierowców, którzy za to wszystko odpowiadali? Pozornie nie wygląda to zbyt imponująco. Złoto wozi się bowiem lekkimi, kilkunastotonowymi ciężarówkami. Auta otrzymują ograniczniki prędkości, a układy napędowe nie należą do szczególnie dużych. Znajomo wyglądają też załadunki, dokonywane przy użyciu tylnych, hydraulicznych wind. Choć gdy przyjrzymy się temu bliżej, nie brakuje też ciekawostek.

Pierwsze tego typu bankowozy zaczęto w Polsce zamawiać w 1992 roku. Stawiano przy tym na auta marki Mercedes-Benz, rozpoczynając od popularnej serii LK. Następnie przyszedł czas modelu Atego, dostarczane w 15- lub 16-tonowych wersjach. Swoją drogą, jeszcze niedawno jednego z takich Mercedesów można było kupić za pośrednictwem Otomoto. Było to Atego 1528 z 2000 roku, które przejechało w barwach NBP ponad pół miliona kilometrów. Ogłoszenie nadal dostępne jest w formie archiwalnej i znajdziecie je pod tym linkiem.

Mercedesy zabudowane dla NBP przez firmę Germaz:

Źródło zdjęć: Germaz

Na początku bieżącej dekady w NBP przeprowadzono dużą wymianę floty. Wówczas zamówienia udało się zdobyć firmie Renault Trucks. Zaczęło się jeszcze za czasu pojazdów Euro 5, od popularnego modelu Midlum. Auta te zamawiano w sześciocylindrowych wersjach 300 DXi, a więc mających 300 KM oraz 7,1 litra pojemności. I choć mają one za sobą już kilka dobrych lata pracy, nadal pojawiają się na polskich ulicach. Charakterystycznych, błękitnych Midlumów nie zabrakło także przy konwojach ze złotem. Choć faktem jest, że NBP w dużej mierze przesiadło się już na nowszy model. Jest to Renault Trucks Gamy D w węższej wersji, czyli de facto Midlum po dużej modernizacji.

Co natomiast z przygotowaniem do specjalistycznej pracy? Przede wszystkim, standardem w bankowozach NBP są załogowe kabiny. Dzięki temu nadwozie mieści pięć lub sześć osób załogi odpowiadającej za zabezpieczenie transportu. Kabiny są kuloodporne i powinny wytrzymać ostrzał z broni kaliber 7,62 mm. Odporne na przestrzenie są także w wkładki w oponach, a w sytuacji awaryjnej kabinę można opuścić przez dach. Tylne zabudowy to konstrukcje o pewnej odporności na ogień, a za wspomnianymi windami znajdują się dwuskrzydłowe drzwi ze specjalnymi zamkami. Oczywiście nie brakuje też profesjonalnych środków łączności, czy systemów lokalizacyjnych.

Nowe i stare Renault w czasie jednego ze szkoleń:

Na koniec zostaje nam jeszcze kwestia masy własnej. Wymienione powyżej wyposażenie, na czele z kuloodporną kabiną, czyni bankowozy NBP samochodami bardzo ciężkimi. Dla przykładu, przygotowane do pracy Renault Midlum może ważyć około 10 ton. Do tego trzeba jeszcze dodać załogę wraz z pełnym oprzyrządowaniem. Co też nietypowe, znaczna część tego ciężaru spoczywa z przodu pojazdu. Dlatego, inaczej niż w ciężarówkach uczestniczących w zwykłym transporcie, szczególnie istotne jest tutaj zwiększenie dopuszczalnego nacisku przedniej osi.