Czy tymczasowy ruch na pasie awaryjnym jest bezpieczny? Oto przykład z ciężarówką

 

Powyżej: autostrada M1 z dopuszczonym ruchem na pasie awaryjnym

Od 2006 roku w Wielkiej Brytanii można spotkać się z tymczasowymi pasami ruchu. Powstają one na autostradowych pasach awaryjnych, by w ten sposób obsłużyć wzmożone ilości pojazdów. Podobnie więc jak ma to miejsce w Holandii, nad pasem awaryjnym wyświetla się informacja uprawniająca do jazdy.

Choć rozwiązanie to zwiększa przepustowość drogi, od lat wiąże się w Wielkiej Brytanii z pewnymi kontrowersjami. Brak pasa awaryjnego stwarza bowiem ogromne zagrożenie w przypadku jakichkolwiek zdarzeń. Teraz zaś zarzuty te są szczególnie aktualne, jako że w ubiegłym miesiącu na trasie M1 doszło do szczególnego wypadku.

17 września, właśnie w okresie wzmożonego ruchu, na autostradzie M1 doszło do awarii samochodu osobowego marki Volvo. Jego kierowca nie zdołał dojechać do zatoki serwisowej i musiał zatrzymać się po prostu na drodze. Zjechał przy tym na pas awaryjny, na którym odbywał się akurat normalny ruch pojazdów.

Tymczasem właśnie tym pasem nadjechało kolejne, tym razem ciężarowe Volvo. Jego kierowca nie zareagował w porę na zagrożenie i wbił się w tył zepsutego samochodu. Osobowe Volvo zostało zmiażdżone do połowy, a jego właściciel miał niewyobrażalne szczęście, że nie odniósł przy tym żadnych obrażeń.

Wracając natomiast do sedna sprawy – czy w obliczu takiego wypadku jazda po pasie awaryjnym jest bezpieczna? Czy może – jak mówi się o tym od 17 września – jest to idiotyczny i śmiercionośny pomysł? Swoją opinię w tej sprawie właśnie przedstawił zarząd angielskich autostrad.

Przedstawiciele zarządu twierdzą, tymczasowe poszerzanie autostrad pozostaje dobrym i bezpiecznym pomysłem. Podkreślają też, że nigdy nie zdecydowaliby się na jego stosowanie, gdyby nie było dowodów na słuszność całej idei. Co więcej, jako ten dowód wskazuje się bardzo konkretne statystyki.

Autostrady, na których stosuje się dołączane pasy ruchu, pozwalają zmniejszyć ilość wypadków o aż 28 procent. Wszystko dlatego, że rozwiązanie to idzie w parze z kompletnym systemem, zwanym „smart motorway”. W jego ramach nie tylko poszerza się jezdnie, ale też stosuje zmienne ograniczenia prędkości i rozbudowany monitoring.

Ograniczenia na bieżąco dopasowują się do obecnych warunków na drodze, dzięki ciągłemu monitorowaniu ruchu. Rozbudowany monitoring pozwala też na szybsze interwencje służb drogowych lub ratunkowych. Jeśli zaś połączymy to z większą przepustowością, mamy właśnie 28-procentową poprawę bezpieczeństwa.