
Oryginalna Scania serii 4 Torpedo to obecnie jeden z ostatnich modeli, w przypadku których spodziewałbym się sprawy z zakazem dalszej jazdy za zły stan techniczny. Dzisiaj ciężarówki te są już bowiem kolekcjonerskimi unikatami, używanymi częściej do okazjonalnych przejażdżek dla przyjemności niż do typowej, ciężkiej pracy. Spójrzmy więc jakie były zarzuty niemieckiej policji wobec klasyka uwiecznionego na powyższym zdjęciu.
Scania T164L z niemieckiej firmy transportowej, pochodząca z rocznika 2004, została zatrzymana w poniedziałek rano, około godziny 10:30, na autostradzie A7 nieopodal Kassel. Pojazd zwrócił uwagę funkcjonariuszy, gdyż przewoził na naczepie jacht o wyraźnie ponadnormatywnej wysokości, momentami zajmował po dwa pasy ruchu na raz, a przy tym nie dysponował żadnym pilotażem.
Jak się okazało, klasyczny ciągnik wykonywał trasę ze Szwecji do Saint-Tropez na wybrzeżu południowej Francji, wioząc jacht o wartości ponad 2 milionów euro. Brak pilotażu był przy tym nieprzypadkowy, gdyż pomimo szerokości zestawu wynoszącej 3,6 metra przewoźnik nie uzyskał dla tej trasy odpowiedniego zezwolenia na transport ponadnormatywny. To jednak stanowiło dopiero początek problemów, gdyż szczególne obiekcje Niemcy mieli do stanu ciągnika siodłowego, a także do obejmujących go kwestii formalnych. I właśnie tutaj dochodzimy do najbardziej zaskakującego tematu całej kontroli.
Część policyjnych obiekcji przypomniała, że Niemcy nie wykazują żadnego zrozumienia dla ciężarowego tuningu, mając do tego tematu bardzo gorliwe podejście. Przyczepiono się bowiem do niehomologowanych pałąków na przednim zderzaku, wyznaczających kierowcy narożniki nadwozia podczas manewrowania, a także do „trójnika” na wydechu, dzięki któremu 16,4-litrowy, 8-cylidrowy silnik Euro 3 mógł na życzenie wykazywać głośniejszy, głębszy dźwięk. Były też jednak kwestie bardziej standardowe, związane z ogólnym utrzymaniem pojazdu. Tutaj wskazano na łącznie 20 usterek technicznych, takich jak między innymi wyeksploatowany układ hamulcowy, uszkodzone oświetlenie, wycieki olejów z silnika oraz skrzyni biegów, a także pęknięta szyba przednia. Najpoważniejszym problemem okazał się natomiast fakt, że ciągnik nie miał ważnej rejestracji oraz ważnego ubezpieczenia. Dlatego, by ukryć ten fakt, założono na niego tablice pochodzące z innego pojazdu.
W związku z niewłaściwym stanem technicznym ciągnik został objęty zakazem dalszej jazdy. Naczepę z jachtem uziemiono do czasu uzyskania odpowiedniego zezwolenia na transport ponadnormatywny. W obu sprawach wszczęto postępowania administracyjne, a do tego doszła poważniejsza sprawa, czyli postępowanie karne. 67-letni kierowca ma w nim odpowiedzieć za fałszerstwo, za jakie uznano korzystanie z przełożonych tablic. Grozi za to kara grzywny lub nawet kara pozbawienia wolności do lat pięciu.