„Customowy” Peterbilt jako spełnienie marzeń młodego, polskiego kierowcy-właściciela

Autor zdjęć: Artur Czajkowski / BigRigShots

Takie ciężarówki robią wrażenie nawet w samej Ameryce. Jeżdżą nimi najwięksi zapaleńcy, koszty i praktyczność wymagają poświęceń, a wrażenia z jazdy można liczyć w uśmiechach na kilometr. Ten konkretny Peterbilt należy zaś do młodego kierowcy-właściciela o polskim pochodzeniu. Jego nowym użytkownikiem jest 27-letni Robert Budzik, przemierzający dalekie trasy z naczepą chłodniczą (na zdjęciach tymczasowo bez agregatu).

Dotychczas Robert jeździł Kenworthem T2000, przez wiele osób zwanym najbrzydszą ciężarówką w amerykańskiej historii. Ten konkretny egzemplarz najlepsze lata miał też za sobą, regularnie wymagając wizyt w warsztacie. Ciężka praca przyniosła jednak efekty i po tysiącach godzin spędzonych za kierownicą wysłużonego T2000, Robert w końcu zrealizował swoje wielkie marzenie. Udało mu się kupić pełnoprawnego, amerykańskiego klasyka, wybierając przy tym egzemplarz po zaawansowanym tuningu. Jest to Peterbilt 379, czyli tradycyjny ulubieniec amerykańskich kierowców-właścicieli.

Zgodnie z obowiązującą w Stanach modą, ciężarówka otrzymała niefabrycznie przedłużoną ramę. Rozstaw osi wynosi obecnie 7,6 metra, co nie tylko wzbudza respekt swoim wyglądem, ale też zapewnia wyjątkowo pewne prowadzenie przy wysokich prędkościach. Naczepa bardzo mocno oddalona jest od kabiny, a do tego dochodzi niskie zawieszenie i jeszcze niższa pozycja za kierownicą. Osłona przeciwsłoneczna przysłania większość przedniej szyby, podczas gdy zderzak sięga niemal do ziemi. Przednie reflektory wzorowano na Peterbiltach sprzed pół wieku, kominy układu wydechowego brzmią niczym bombardowanie, a dodatkowym nawiązaniem do klasyki jest niska kabina sypialna z czerwoną, pikowaną skórą.

Pod ogromną maską pracuje 15-letni oraz 15-litrowy silnik marki Caterpillar. Fabrycznie była to jednostka o mocy 550 KM, wyposażona w układ recyrkulacji spalin (EGR) oraz  w aż dwie turbiny. Co też ważne, to jeszcze silnik sprzed wprowadzenia wtrysku płynu AdBlue, w Ameryce znanego jako DEF. Dalej mamy zaś manualną i niezsynchronizowaną, 12-biegową skrzynię marki Eaton Fuller. W dolnym zakresie oferuje ona cztery pełne biegi, a w górnym cztery biegi główne plus cztery „połówki”. Jest też bieg pełzający, przez który Amerykanie nazywają te skrzynie 13-biegowymi.

Choć, podobnie jak i reszta ciężarówki, silnik przeszedł szereg modyfikacji. Podobnie jak wiele innych egzemplarzy tego Caterpillara, dwie turbiny zastąpiono jedną większą. EGR został usunięty, a wymiana tłoków pozwoliła na zmniejszenie stopnia sprężania. Ta ostatnia modyfikacja nie sprzyja niskiemu spalaniu, ale za to zapewnia odpowiednią trwałość nawet przy bardzo mocno podkręconej mocy. A przy okazji silnik może też lepiej brzmieć. Obecna moc na pewno odbiega od 550 KM, choć na dokładny wynik trzeba poczekać do wizyty na hamowni. Za to mogę tutaj podać, że swojego dotychczasowego Kenwortha Roberta wzmocnił aż do 850 KM!

Trudno też jednoznacznie powiedzieć, z którego roku pochodzi ten samochód. Bazowy Peterbilt został wyprodukowany w 1996 roku. Tyle lat liczy więc sobie kabina, wnętrze przednia oś i ogólnie przednia część podwozia. Za to tył podwozia, wraz z mostami napędowymi, jest znacznie nowsza, pochodząc z rocznika 2014. Wszystko to zostało połączone w całość w ramach przedłużania podwozia. Amerykanie tak to po prostu robią. Za to silnik to wspomniany 15-latek, pochodzący z 2006 roku. I w sumie ta informacja jest tutaj najważniejsza, bo to według roku produkcji silnika określa się w Ameryce przepisy obowiązujące dane pojazd. Teoretycznie to na przykład oznacza, że Peterbilt powinien mieć tachograf, obowiązkowy w Ameryce dla silników wyprodukowanych po 1999 roku. Choć i na to są podobno w tego typu projektach sposoby.

Wiele opisanych powyżej elementów może brzmieć z europejskiego punktu widzenia abstrakcyjnie. Gdy jednak połączymy to w całość, otrzymujemy  ciężarówkę doskonale dostosowaną do jednego, konkretnego zadania – bardzo szybkiej jazdy na dalekich dystansach. Za sprawą wydłużonej ramy, Robert bardzo chwali zachowanie samochodu na drodze. Wzmocniony silnik zapewni odpowiednie osiągi, a wytrzymała konstrukcja powinna dobrze sprawdzić się przy ogromnych przebiegach. A przy okazji będzie przy tym mnóstwo radości.

Biały Peterbilt będzie teraz stałym widokiem na trasach między Chicago a Kalifornią, skąd dostarczy świeżą żywność dla mieszkańców zimniejszych regionów. Wielu kolegów po fachu, również pochodzących z Polski i obsługujących te same trasy, nie kryje przy tym swojego uznania. Cieszy ich widok młodego chłopaka, który tak szybko realizował swój transportowy, amerykański sen i jeździ ciężarówką wzbudzającą ogólny szacunek. Żartują wręcz, że gdy Robertowi uda się już kiedyś założyć rodzinę, stary i prosty Peterbilt pozwoli mu ją utrzymywać aż do emerytury. Choć jak na razie głównym pasażerem w kabinie jest czworonogi kompan Roberta, towarzyszący mu w każdej trasie. Oby tylko kominy nie były dla niego za głośne!

Pod tym linkiem znajdziecie film, na którym Peterbilta można usłyszeć i zobaczyć z bliska.