Powyżej: telewizyjny materiał z miejsca zdarzenia
Pięć osób zginęło w czołowym wypadku, do którego doszło wczoraj na niemieckiej drodze krajowej B401. Wśród ofiar znalazł się także kierowca ciężarówki, który spłonął żywcem w kabinie uszkodzonego ciągnika.
Do zdarzenia doszło na północnym zachodzie Niemiec, pod miejscowością Friesoythe, około godziny 17, przy bardzo gęstym ruchu. Volkswagen Crafter z podwójną kabiną zjechał wówczas na przeciwległy pas ruchu, trafiając w nadjeżdżającego z naprzeciwka Mercedesa Actrosa z naczepą-silosem. Pojazdy zderzyły się lewymi przednimi narożnikami, co zwłaszcza w przypadku Craftera wywołało potężne uszkodzenia. Ponadto w Actrosie rozerwaniu uległ zbiornik paliwa, w związku z czym oba samochody stanęły w płomieniach.
Lokalny dziennik „Frankfurter Rundschau” wymienia wyjątkowo tragiczne następstwa wypadku: część pasażerów Craftera zginęła w wyniku samego uderzenia, inni zmarli po wypadnięciu z wraku, natomiast kierowca Actrosa spłonął wraz z ciągnikiem, gdyż pożar uniemożliwił niesienie mu pomocy. Towarzyszące temu sceny były tak drastyczne, że na miejsce ściągnięto zespół psychologów, by objął opieką świadków zdarzenia i członków ekipy ratunkowej.
Informacje o tożsamości ofiar pojawiły się dopiero dzisiaj rano. Kierowca Mercedesa, pomimo dalekobieżnego charakteru tej ciężarówki, okazał się znajdować w pobliżu domu, pochodząc z oddalonego o zaledwie 20 kilometrów Cloppenburga. Mieszkańcami pobliskich miejscowości okazała się też czwórka mężczyzn z Volkswagena. Byli to pracownicy firmy budowlanej, w wieku 20, 26, 49 oraz 61 lat.
Dlaczego bus zjechał na lewą stronę? Początkowo jako przyczynę wskazywano nieudaną próbę wyprzedzania, ale z czasem policja wykluczyła ten scenariusz, twierdząc, że źródło tragedii musiało leżeć gdzieś indziej. Dlatego w sprawie dalej prowadzone jest dochodzenie. Nie ma za to żadnych wątpliwości, że ciężarówka poruszała się po właściwej stronie drogi, a jej kierowca do końca próbował uniknąć wypadku, hamując i zjeżdżając do krawędzi jezdni.