Już jutro zaczynają się targi IAA Transportation 2024 w Hanowerze, przez które przetoczy się zapewne cała masa elektrycznych premier. Z tej okazji znana firma konsultingowa McKinsey przygotowała raport dotyczący cen tych pojazdów oraz ich udziału w rynku.
Ten nagły nacisk na ciężarówki elektryczne oczywiście nie wziął się znikąd. Jest on następstwem unijnych celów w zakresie redukcji emisji CO2, narzuconych przez Brukselę wobec samych producentów pojazdów. I tutaj też pojawia się pierwszy wniosek z analizy firmy McKinsey, według którego spełnienie unijnych celów na rok 2030 wymagałoby osiągnięcia przez ciężarówki elektryczne około 40-procentowego udziału w sprzedaży. Następnie udział ten musiałby szybko rosnąć, by do roku 2035 wejść na poziom 50-procentowy. Innymi słowy, już za 11 lat co druga ciężarówka musiałaby mieć silnik elektryczny zamiast silnika spalinowego.
Czy osiągnięcie takiego wyniku jest w ogóle możliwe? Teoretycznie tak, ale wymagałoby to olbrzymich zmian, między innymi w zakresie kosztów. McKinsey szacuje, że same ciężarówki elektryczne musiałyby potanieć o około 50 procent względem cen stosowanych obecnie. Wówczas nadal byłyby droższe od pojazdów spalinowych, ale byłaby to różnica na akceptowalnym poziomie, wynoszącym maksymalnie 30 procent na jednym egzemplarzu. Ponadto eksperci przewidują, że elektryfikacja wymagałaby pożegnania zjawiska kupowania pojazdów na własność. Zamiast tego przewoźnicy mieliby przestawić się na wynajem w formie „ciężarówka jako usługa”, gdzie pojazd oraz wszelkie związane z nim usługi dodatkowe byłby dostarczane za stałą stawkę, liczoną na przykład za każdy przejechany kilometr.
Wszystko musiałaby zwieńczyć rewolucja w zakresie infrastruktury. Według wyliczeń firmy McKinsey, do 2035 roku przy europejskich drogach musiałoby stanąć około 900 tys. szybkich, publicznych ładowarek dla samochodów ciężarowych. Coś takiego wymagałoby inwestycji szacowanej na około 20 miliardów dolarów! Ponadto McKinsey wskazuje, że sam koszt ładowania musiałby spaść o około 25 procent względem obecnych stawek, by być w stanie nawiązać konkurencję z tankowaniem paliw dla pojazdów spalinowych.