Ciężarówki za miliony lub miliardy, czyli przegląd polskich ofert sprzed 30 lat

Fot. PAP / Alamy Stock Photo

Na zdjęciach: urząd oraz kolejka w Świecku, lata 1995 oraz 1993

Już za 2 dni, 1 stycznia 2025 roku, w Polsce przypadnie szczególny jubileusz. Będzie to 30-lecie tak zwanej denominacji, czyli reformy walutowej polegającej na zorganizowanej wymianie wartości pieniądza. Z tej okazji proponuję małą wycieczkę do przeszłości, by zobaczyć jak wyglądały ceny samochodów ciężarowych podawane jeszcze w „starych złotych”.

Wstęp z wyjaśnieniem:

Denominacja była pokłosiem wielkiego kryzysu gospodarczego, który objął Polskę w latach 80-tych, a także hiperinflacji (czyli hiperszybkiego słabnięcia wartości złotego), która była reakcją na urynkowienie gospodarki po 1989 roku. Oba czynniki sprawiły, że na początku lat 90-tych większość rzeczy trzeba było rozliczać w tysiącach lub milionach, wszak niższe kwoty po prostu nie miały żadnej znaczącej wartości. Monety straciły przy tym jakikolwiek użytek, nawet chleb był wydatkiem czterocyfrowym, a na banknotach trzeba było umieszczać coraz większe ilości zer. Najlepszym na to przykładem był banknot 2-milionowy, drukowany od 1992 roku.

Chcąc pozbyć się tych zer, zdecydowano się właśnie na denominację, polegającą na wprowadzeniu „nowych złotych”, oznaczanych symbolem PLN. Cała operacja miała polegać na podzieleniu dotychczasowych nominałów przez 10000, a więc odjęciu po cztery zera. W ten sposób wspomniane 2 miliony „starych złotych” zmieniły się w 200 „nowych złotych”. Cały proces zaczęto przygotowywać na samym początku lat 90-tych, a kluczowy moment nastąpił 1 stycznia 1995 roku, czyli dokładnie 30 lat temu. Właśnie wtedy do obiegu trafiły pierwsze nowe banknoty, o obniżonych nominałach, a jednocześnie rozpoczęto dwuletni okres przejściowy. W czasie jego trwania można było posługiwać się „starymi” i „nowymi” pieniędzmi, ale te pierwsze ulegały stopniowemu wycofywaniu z obrotu.

PAP/Adam Hawalej

Wracamy do transportu:

W związku ze wspomnianą przemianą gospodarczą, wszystko to zgrało się w czasie z rozkwitem prywatnego transportu drogowego. Nowe firmy wyrastały niczym grzyby po deszczu, na polsko-niemieckiej granicy stanęły wielkie kolejki, import użytecznego sprzętu rósł na potęgę, a polscy kierowcy coraz częściej realizowali marzenie o przesiadce ze Stara lub Jelcza na cokolwiek zachodniego. Ile natomiast trzeba było zapłacić za taką przesiadkę na przełomie 1994 oraz 1995 roku, czyli właśnie w momencie denominacji? To możemy przypomnieć sobie poniżej, jeszcze w milionach oraz miliardach.

Poniższe zestawienie przygotowałem na podstawie raportów z giełd samochodowych, publikowanych w dawnych magazynach „Trucker”, z końca 1994 oraz początku 1995 roku. Wszystkie oferty dotyczą ciągników siodłowych bez naczep, w popularnych wersjach mocowych, a dla większej przejrzystości podzieliłem je na kilka przykładowych półek cenowych. Obok wartości w „starych złotych” podałem tę zdenominowaną, czyli w „nowych złotych”, a ponadto uwzględniłem przeliczenie na dzisiejszą wartość pieniądza. Tę ostatnią oparłem na kalkulatorach inflacji, według których w okresie 1995-2024 nasza waluta zachowała około 25 procent wartości (czyli przedmiot dzisiaj kosztujący 1000 złotych w 1995 roku kosztowałby około 250 złotych).

PAP/Adam Hawalej

Ciągniki oferowane w okresie denominacji za około 1,5 miliarda złotych (150 tys. PLN od 1 stycznia 1995 roku lub 600 tys. PLN w przeliczeniu na dzisiejszą wartość pieniądza):

• około 4-letni Mercedes-Benz SK;

• około 4-letnia Scania 113;

• około 4-letnie Volvo F12.

Ciągniki oferowane za około miliard złotych (100 tys. PLN w 1995 roku, 400 tys. PLN dzisiaj):

• około 4-letnie Renault serii R/Major;

• około 6-letni MAN F90;

• około 7-letni Mercedes-Benz NG.

Ciągniki oferowane za około 750 milionów złotych (75 tys. PLN w 1995 roku, 300 tys. PLN dzisiaj):

• około 5-letnie Renault serii R;

• około 6-letni DAF 95 ATI;

• około 10-letni Mercedes-Benz NG.

Ciągniki oferowane za około 600 milionów złotych (60 tys. PLN w 1995 roku, 240 tys. zł dzisiaj):

• około 7-letnie Iveco Turbostar;

• około 8-letni DAF 95 ATI;

• około 8-letni MAN F90.

Ciągniki oferowane za około 350 milionów złotych (35 tys. PLN w 1995 roku, 140 tys. zł dzisiaj):

• około 4-letni Liaz 110;

• około 4-letni Jelcz 417;

• około 9-letni DAF 2800 ATI;

• około 13-letnia Scania 112.

Ciągniki oferowane za około 250 milionów złotych (25 tys. PLN w 1995 roku, 100 tys. zł dzisiaj):

• około 7-letni Liaz 110;

• około 7-letni Jelcz 417;

• około 14-letnie Volvo F10.

Ciągniki oferowane za około 100 milionów złotych (10 tys. PLN w 1995 roku, 40 tys. zł na dzisiejszą wartość)

• Jelcz 317 z bardzo rozmaitych roczników, w zależności od stanu.

Kilka wniosków z przeglądu cen:

Jest kilka ciekawych obserwacji, które można wyciągnąć z powyższego przeglądu cen. Przede wszystkim uwagę zwraca fakt, jak drastyczne były różnice w cenach między ciągnikami marki Jelcz oraz Liaz a zachodnią konkurencją. Dla przykładu, za jednego czteroletniego Mercedesa, Volvo lub Scanię można było pozyskać cztery Jelcze w tym samym wieku. A jednak, pomimo tak gigantycznych różnic w kosztach, firmy masowo przesiadały się na szwedzki lub niemiecki sprzęt, nigdy nie wracając już do krajowej marki. To wymownie świadczy o różnicy w jakości, trwałości i komforcie, która musiała przy tym wstępować. Sporą ciekawostką była też pozycja marki Scania, niewystępującej w polskich przedsiębiorstwach państwowych, a więc będącej po 1989 roku marką stosunkowo mało znaną. Mimo to już na przełomie 1994 oraz 1995 roku ciężarówki tego producenta należały do najdroższych ofert na rynku, przewyższając cenami wielu konkurentów, a także doganiając Volvo, będące przecież prawdziwą „legendą PRL-u”.