Ciężarówki z odkurzaczami V12, pracujące m.in. w Czarnobylu – da się to kupić w Polsce

Autor tekstu: Krystian Pyszczek

W nawiązaniu do artykułów: Wywrotki pracujące w Czarnobylu – szyby grube na 7,5 cm i kabina z ołowianych płyt oraz Ciężarówki odśnieżające silnikami odrzutowymi – rosyjski sposób na najostrzejszą zimę


Nie da się ukryć, iż katastrofa w Czarnobylu z kwietnia 1986 roku to jeden z najtragiczniejszych  wypadków w historii energii jądrowej, który w ogólnym rozrachunku pochłonął życie kilku tysięcy osób i miał pewien wpływ na egzystencję mieszkańców całej Europy. Nawet teraz, po prawie 40 latach, nadal pamięta się o tych wydarzeniach, a na ich temat odkrywane są coraz to nowe informacje i ciekawostki. I jedną z takich ciekawostek chciałbym zaprezentować wam w dzisiejszym artykule. Oto bowiem przeglądając niedawno archiwalne zdjęcia z miejsca katastrofy natrafiłem na dosyć nietypowe ciężarówki będące gigantycznymi odkurzaczami.

Widoczne na wspomnianych zdjęciach pojazdy to nic innego jak lotniskowa zamiatarka próżniowo-ciśnieniowa, czasem określana też mianem lotniskowego kombajnu ciśnieniowego lub też zamiatarki podciśnieniowej. Jak sama nazwa wskazuje historia powstania tego sprzętu nierozerwalnie wiążę się z rozwojem lotnictwa. Mowa tu konkretnie o latach 50-tych, kiedy to zarówno w wojsku jak i sektorze cywilnym na szeroką skalę zaczęto używać samolotów z silnikami odrzutowymi. Tego typu napęd, choć bardziej wydajny, był (i nadal z resztą jest) niezwykle wrażliwy na zasysanie wszelkiego rodzaju nieczystości w postaci pyłu, drobnych kamieni czy też odłamków betonu, które bardzo łatwo mogą doprowadzić do uszkodzenia maszyny. Aby więc rozwiązać ten problem w latach 1959-1961 w radzieckich zakładach Rosdormash opracowano i zbudowano po prostu gigantyczny odkurzacz o oznaczeniu W-63 służący do oczyszczania pasów startowych i dróg kołowania.

Nie da się ukryć, iż pod względem technicznym W-63 był naprawdę pokaźnym kawałkiem inżynierii. Do napędzania całości służył osobny przemysłowy silnik diesla 1D12BS2 o układzie V12, pojemności 39 litrów, mocy 420 KM oraz masie 1,7 tony! Ten ogromny motor służył do napędzania dwóch dmuchaw o  pięciostopniowej regulacji mocy, które za pośrednictwem dwóch zamontowanych z tyłu dysz zasysały wszelkie nieczystości znajdujące się na powierzchni pasa startowego. Te następnie przez specjalne filtry trafiały do osobnych pojemników, o łącznej pojemności 700 litrów (według innych źródeł było to 1400 litrów). Był to przy tym sprzęt dosyć wydajny, gdyż w czasie jednej godziny pracy operator mógł oczyścić nawet 12,5 tys. m² powierzchni, a sam W-63 dostosowany był do pracy w temperaturach w zakresie od -20 do +50  °C.

W-63 na podwoziu KrAZ-250:

Jeśli natomiast chodzi o podwozia to początkowo jako bazę dla W-63 stosowano ciężarówki KrAZ-219. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, iż był to mniejszy brat znacznie większych i bardziej terenowych modeli 214 i 255 (opisywanych tutaj). Jego ładowność wynosiła 12 ton, natomiast do napędu służył 6-cylindrowy motor rzędowy JaAZ-206A, który z 6,97 litra pojemności generował 165 KM mocy i 691 Nm momentu obrotowego (po modernizacji odpowiednio 180 KM mocy i 706 Nm momentu). Jak można było się spodziewać nie był to zatem demon prędkości, gdyż „219-stka” mogła maksymalnie rozwinąć ok 55 km/h, natomiast w parze z W-63 wartość ta spadała do zaledwie 35-40 km/h. Nie była to jednak zbyt wielka przeszkoda, tym bardziej, iż podczas „odkurzania” prędkość pojazdu nie przekraczała 6 km/h. Wraz z biegiem lat zaczęto stosować także inne platformy: nowsze egzemplarze W-63 montowano na bazie nieco udoskonalonego KrAZ-a 257 z mocniejszym, 14,87-litrowy motorem V8 JaMZ-238 o mocy 240 KM lub na podstawie modelu 250, charakteryzującego się nowocześniejszą stylistyką kabiny. Wszystkie te samochody w standardzie posiadały radiostację R-848 o zasięgu do 10 km, która służyła do komunikacji z wieżą.

Podczas pracy w Czarnobylu:

Choć W-63 pierwotnie zaprojektowany został jako sprzęt do oczyszczania lotniska, trzy sztuki ciężarowych odkurzaczy wysłano także do likwidowania skutków katastrofy w Czarnobylu. Pojazdy te służyły do oczyszania skażonej ziemi ze wszelkiego radioaktywnego materiału który opadł wraz z awarią reaktora. Aby częściowo ochronić załogi przed skażeniem, samochody wyposażono dodatkowo w czujniki pokazujące poziom promieniowania, specjalne filtry i oraz system zdalnego rozładunku skażonych drobin. Po skończonej pracy natomiast wszystkie trzy egzemplarze zostały porzucone na jednym z istniejących do dzisiaj cmentarzysk, choć niektóre źródła sugerują, iż je zakopano lub całkowicie zezłomowano. Jako ciekawostkę dodam jednak, iż także Wy możecie stać się posiadaczami takiego ciężarowego odkurzacza. Jeden z nich wystawiony jest obecnie na sprzedaż przez poddpoznańską firmę oferującą sprzęt z demobilu (ogłoszenie znajdziecie tutaj). Niestety cena nie jest podana, ale za to wiadomo, że sprzęt służył wcześniej w Wojsku Polskim (zdradzają to m.in. oznaczenia na kabinie). To sprawia, że nie musimy się martwić ewentualnym napromieniowaniem 😉

Egzemplarz sprzedawany w Polsce: