Ciężarówki trzeba zwalczać na rzecz kolei, także te na prąd i wodór – plany ze Szwajcarii

Coraz więcej krajów zachęca przewoźników do zakupu elektrycznych lub wodorowych ciężarówek. Oferuje się dopłaty lub zwolnienia z opłat drogowych, a kwoty często liczone są w dziesiątkach tysięcy euro. Jedna rzecz jest jednak pewna – gdy tylko tych samochodów przybędzie, również i ich właścicielom sięgnie się do kieszeni.

Prekursor takiego stanu rzeczy jest już nawet znany. To Szwajcaria, gdzie w ostatnim czasie pojawiło się sporo elektrycznych i wodorowych pojazdów. Dla przykładu, to właśnie w tym kraju zadebiutował wodorowy Hyundai Xcient Power Cell (powyżej), a także tam zezwolono na metrowe wydłużenie ciężarówek, by zamontować za kabinami dodatkowe baterie.

Dotychczas takie pojazdy były w Szwajcarii zwolnione z opłat drogowych. W skali roku mogło to przynosić olbrzymie oszczędności, rekompensujące wysoki koszt zakupu pojazdów. Wczoraj pojawiła się już jednak informacja, że pojazdy elektryczne oraz wodorowe też mają wkrótce zostać objęte opłatami. Szwajcarski rząd sprawdza już jakie są w tym zakresie możliwości, a parlament może w najbliższym czasie otrzymać projekt pod obrady.

Jak wyjaśnia przedstawiciel szwajcarskiego ministerstwa transportu, elektryczne i wodorowe ciężarówki trzeba objąć opłatami, by ograniczyć w ten sposób ich ilość. Bo choć takie pojazdy są bardziej ekologiczne od pojazdów spalinowych, to priorytetem Szwajcarów pozostaje promowanie transportu kolejowego i intermodalnego. Właśnie kolej uznawana jest za najbardziej ekologiczne rozwiązanie, a ruch na drogach chce się jak najbardziej ograniczać.