Ciężarówki miały na tegorocznym Dakarze wyjątkowo ciężko – na podium dwa Kamazy oraz Iveco

Gdy startował rajd Dakar 2019, na pierwszy odcinek wyjechało 41 samochodów ciężarowych. Na wczorajszym starcie ostatniego, dziesiątego etapu, było ich już tylko 18. Z tego 14 z nich uwzględniono w klasyfikacji generalnej, jako że część zawodników jechała już tylko skróconej formie półmaratonu.

Co to oznacza w praktyce? Mówiąc krótko, tegoroczna trasa okazała się dla ciężarówek wyjątkowo mordercza. Wielu doświadczonych zawodników poległo na poważnych awariach, jako że konstrukcje ich pojazdów nie wytrzymały rywalizacji.

Wśród 14 ciężarówek, które dotrwały do końca, znaleźli się reprezentanci trzech dużych zespołów. Mowa tutaj o zawodnikach Kamaz Master (miejsce 1 oraz 2), Petronas De Rooy Iveco (miejsce 3, 4,7 oraz 10), a także MAZ SportAuto (miejsce 6 oraz 8). Poza nimi, do mety dotarła jedna Tatra, jedno Hino, jeden DAF CF oraz trzy MAN-y z trzech różnych zespołów. Kogo natomiast zabrakło? Na trasie rajdu odpadły między innymi Fordy, „Renówki”, dwie Tatry, czy też słynny czeski Liaz.

Jak wspomniałem, wielkim zwycięzcą ponownie okazał się Kamaz. Zwycięski samochód prowadził Eduard Nikołajew, a tuż za nim dojechał kolega z zespołu, Dmitrij Sotnikow. Trzecie miejsca zajął zaś Gerard de Rooy, za kierownicą Iveco Powerstar. Tutaj trzeba zaznaczyć, że po problemach technicznych na początku rajdu, gdy De Rooy uszkodził pojazd i spadł na siódmą pozycję, Holender niestrudzenie gonił swoich rosyjskich konkurentów. Jego obecność na podium była więc efektem bardzo zażartej walki.