Ciężarówki jeździł nawet całkowicie bez tachografów, czyli afera z holenderską inspekcją transportu w tle

volvo_fh_ab_texel

Całkowicie niezwiązana z transportem gazeta wpadła na trop wielkiej transportowej afery – trzeba przyznać, że coś takiego nie zdarza się często. Wszystko ma miejsce w Holandii, gdzie gazeta Volkskrant poruszyła temat firmy AB Texel oraz zachodzących w niej ogromnych „przekrętów” z czasem pracy. Co więcej, okazało się, że wszystkie te przekręty bazowały na legalnej umowie zawartej z ILT, czyli holenderskim odpowiednikiem Inspekcji Transportu Drogowego. AB Texel jest jedną z największych holenderskich firm transportowych, a jej ciężarówki noszą często także polskie rejestracje oraz tabliczki z polskimi imionami, za sprawą oddziału w działającego w Strzelinie nieopodal Wrocławia.

Duże holenderskie firmy transportowe mogą podpisać z ILT umowę, na podstawie której ciężarówki danego przedsiębiorstwa nie będą już nigdy kontrolowane na drodze. Dzięki temu zarząd firmy może być pewny, że trwająca nawet godzinę kontrola nie zakłóci pracy żadnego pojazdu, natomiast inspektorzy mają po prostu mniej pracy. Wszystko bazuje na wzajemnym zaufaniu, dokładnym sprawdzeniu firmy, a także kontroli dokonywanej „na papierze”. Firma transportowa przesyła więc co jakiś czas do ILT dane dotyczące pracy ciężarówek, realizowanych przez nie usług, a także oczywiście czasu pracy kierowców. Wszystko to jest następnie analizowane, aby potwierdzić, że firma dotrzymuje warunków umowy i jej pojazdy faktycznie nie muszą być kontrolowane. ILT zawsze podawało, że jest bardzo zadowolone z tego typu układu, gdyż firmy, które zawarły powyższą umowę, sprawiały naprawdę minimalną ilość problemów, na przykład wyjątkowo rzadko uczestnicząc w zdarzeniach drogowych. Trudno się zresztą dziwić radości inspektorów, skoro jest ich w Holandii około czterdziestu, a firm transportowych można naliczyć dwanaście tysięcy!

Okazuje się jednak, że teoretycznie wspaniała umowa mogła być podstawą do ogromnego przekrętu. Jak twierdzi gazeta Volkskrant, w firmie AB Texel, jednej z trzydziestu firm, które podpisały z ILT umowę, dochodziło do sytuacji, w których ciężarówki nawet wcale nie miały tachografów. Kierowcy jeździli jednak nimi w pełnym spokoju, gdyż byli pewni, że żadna kontrola im nie grozi. Dla wielu kierowców skracanie 9-godzinnej przerwy dobowej było normą, podczas gdy spedytorów z czasem przestały dziwić listy przewozowe, które nie miały niczego wspólnego z rzeczywistością i tuszowały w ten sposób na przykład nielegalny kabotaż we Francji. Wszystko to oczywiście obniżało koszty działalności posiadającej 450 ciężarówek firmy. Co natomiast z umową? Dane do „papierowej” kontroli były najwyraźniej pieczołowicie przygotowywane, bo ILT nie zdołało wpaść na żaden trop przekrętów.

Źródło: truckjournalist.nl