Ciężarówki elektryczne mogą emitować więcej cząstek stałych, niż ciężarówki z dieslem Euro 6

Holenderski przewoźnik Simon Loos zasłynął z bardzo ciekawej wypowiedzi. Jego zdaniem, elektryczne samochody ciężarowe mogą emitować więcej cząstek stałych, niż współczesne ciężarówki z silnikiem diesla.

Trzeba tutaj zaznaczyć, że firma Simon Loos ma do czynienia z oboma typami napędów. Przewoźnik od lat eksploatuje ciężarówki z silnikiem diesla, a od niedawna ma też jedenaście ciężarówek na prąd. Jeżdżą one w branży dystrybucyjnej, w ramach stałego podwykonawstwa dla Heinekena oraz sieci supermarketów Albert Heijn.

Mając tak różnorodną flotę, Simon Loos postanowiło przeprowadzić własne badanie. Wzięło ono pod lupę emisję cząstek stałych nie tyle przez układ napędowy, co przez opony. Faktem bowiem jest, że ścieranie się gumy potrafi emitować podobne substancje, jak spalanie oleju napędowego.

Powyżej: elektryczny Ginaf na bazie Actrosa

Najpierw pod lupę wzięto ciężarówki dieslowskie, zgodne z normami Euro 6. Tutaj okazało się, że w spalinach znajduje się zaledwie 15 proc. wszystkich cząstek stałych emitowanych przez ruch pojazdu. Pozostałe 85 proc. jest natomiast emitowane przez ścieranie się ogumienia.

Jak natomiast wypada to w przypadku ciężarówek elektrycznych? Tutaj bezpośrednia emisja spalin nie występuje, a więc nie ma też emisji cząstek stałych z układu wydechowego. Simon Loos zauważył jednak, że w ciężarówkach elektrycznych opony zdzierają się wyjątkowo szybko. Ma to wynikać z bardzo wysokiego momentu obrotowego, dostępnego już przy ruszaniu z miejsca.

Niestety prezes firmy nie opublikował tutaj dokładnego porównania. Stwierdził jednak, co następuje: Przez wyższy moment obrotowy, opony elektrycznych ciężarówek ścierają się szybciej, a emisja cząstek stałych jest większa. Można niemal powiedzieć, że elektryczna ciężarówka emituje przez to więcej cząstek stałych niż diesel. W każdym razie, dowodzi to, że ciężarówka z dieslem nie jest tak „brudna”, jak często sugerują to media. Jest raczej przeciwnie.