Czy ciężarówki z dwiema kabinami mogą mieć sens, dlaczego je wymyślono oraz kto ich używa?

mercedes_ng_dwie_kabiny

Powyżej: zdjęcie opublikowane przez firmę A&K Karosseriebau, która odpowiadała za odnowienie opisywanego Mercedesa.

Czytelnik Wojtek nadesłał do mnie ostatnio link do tego ogłoszenia. Można w nim zobaczyć samochód pod każdym względem wyjątkowy i spotykany równie nieczęsto, co niedźwiedzie na polskich ulicach (wbrew temu, co pewnie sądzą Francuzi). Mowa tutaj o Mercedesie NG z 1983 roku, wyposażonym w aż dwie kabiny kierowcy, umieszczone na przeciwległych końcach ramy. Do tego dochodzi „tylko” jeden silnik, przebieg zaledwie 2,5 tys. kilometrów, napęd na cztery koła oraz niemała jak na ten rocznik cena 43 tys. euro. Pozostaje jednak pytanie dlaczego ktoś zbudował taki samochód, do czego potrzebował i co mógłby z nim robić? Aby natomiast na to pytanie odpowiedzieć, przyjrzymy się teraz dwóm wyjątkowym wozom strażackim

Zaczniemy 24 marca 1999 roku, kiedy w tunelu pod Mont Blanc zapaliła się belgijska ciężarówka wioząca między innymi margarynę. Okazało się wtedy, że system wentylacyjny nie był przygotowany na takie zdarzenie, a wozy strażackie utknęły w drodze na akcję, z powodu dymu odbierającego jakąkolwiek widoczność oraz stojących na jezdni samochodów. Problemem była też niewielka ilość schronów przeciwpożarowych oraz brak odpowiedniego monitoringu, pozwalającego ocenić sytuację w tunelu. Do tych wszystkich zaniedbań doszedł też fakt, że wspomniany ładunek margaryny bardzo szybko zajął się ogniem, nie tylko rozprzestrzeniając pożar, ale także generując szkodliwe substancje. W efekcie w tunelu zginęło 39 osób.

Poniżej: Janus 4000

janus_4000_man_dwie_kabiny_1 janus_4000_man_dwie_kabiny_2

Jedynym pojazdem ratunkowym, który naprawdę sprawdził się w tej akcji, był motocykl marki BMW. Pojazdem tym dysponował  Pierlucio Tinazzi, włoski strażak, który uratował co najmniej 10 osób. Jeździł on w tę i z powrotem, wyciągał poszkodowanych z wraków, podawał im aparaturę do oddychania, a na koniec sam zginął. Jego maszyna stopiła się bowiem przy jednej z ciężarówek, w czasie gdy Włoch próbował wyciągając z kabiny nieprzytomnego kierowcę. Pierlucio Tinazzi został pośmiertnie odznaczony za swoje bohaterstwo, natomiast wniosek z zastosowania przez niego motocykla był jeden – w tunelu potrzebny jest pojazd wyjątkowo mobilny, bardzo zwrotny oraz łatwo jeżdżący w tę i z powrotem. Dlatego też po pożarze, wraz z udoskonaleniem całej konstrukcji tunelu, na potrzeby służb ratunkowych z Mont Blanc zbudowano trzy wyjątkowe ciężarówki.

Pojazdy te otrzymały nazwę Janus 4000 i bazowały na popularnych MAN-ach F2000. Co natomiast było tutaj najciekawsze, to zastosowanie aż dwóch kabin kierowcy, połączonych z jednym z silnikiem oraz niesamowicie zwrotnym podwoziem. Zależnie od sytuacji, osie mogą skręcać się na dwa sposoby. Kiedy istotna jest maksymalna zwrotność, koła ustawią się w przeciwległych kierunkach. Kiedy zaś samochód musi przecisnąć się między przeszkodami, obie skręcą w tym samym kierunku, pozwalając na jazdę bokiem. Nawiasem mówiąc, w tym ostatnim trybie, ruch Janusów 4000 często porównywany jest z chodem krabów. A co z osiągami? Te niesamowite ciężarówki osiągają 120 km/h w obu kierunkach, dysponując przy tym automatyczną skrzynią biegów oraz napędem na cztery koła. Do tego doszło też wyposażenie w zbiornik wody na 4 tys. litrów oraz bardzo wysoka cena. W 1999 roku wynosiła ona 560 tys. dolarów, co według dzisiejszej wartości tej waluty można by przeliczyć na pełen milion.

Poniżej: MAN z miasta Nanjing

man_tgm_dwie_kabiny_chinyman_tgm_dwie_kabiny_chiny_2

Biorąc pod uwagę powyższy przykład, można by pomyśleć, że wystawiony na sprzedaż Mercedes został stworzony właśnie z myślą o tunelach. Okazuje się jednak, że dwukabinowa ciężarówka może mieć istotne zalety nie tylko w wydrążonych przeprawach, ale także w bardzo gęsto zabudowanym terenie. Przykładem na to jest strażacki MAN TGM, który w 2015 roku wzbudził sensację w chińskim mieście Nanjing, liczącym ponad 3,3 miliona mieszkańców. Chińskie władze kupiły ten samochód aż w Austrii, zlecając jego budowę na specjalne zamówienie i wydając na to jakieś 1,4 miliona dolarów. Dlaczego natomiast poczyniono aż tak kosztowną inwestycję? Jak tłumaczyli Chińczycy, dwukabinowy wóz strażacki to odpowiedź na szaleńczy wzrost populacji, skutkujący ogromną gęstością zaludnienia.

Kiedy w bardzo gęsto zaludnionej dzielnicy wybuchnie pożar, tłum ludzi wpadnie w panikę i miejsce zdarzenia stanie się bardzo trudno dostępne, dwukabinowy MAN TGM nie będzie musiał zawracać, czy też szukać osobnej drogi wyjazdu. Wystarczy, że kierowca zmieni kabinę lub też odda sterowanie w ręce kolegi siedzącego po drugiej stronie. Podobnie więc jak w przypadku starszych MAN-ów spod Mont Blanc, wyjaśnieniem obecności dwóch kabin jest chęć uzyskana doskonałej mobilności. Ta zaś może przydać się wszędzie – od alpejskiego tunelu, poprzez ogromną aglomerację, aż po trudno dostępny teren.