Ciężarówki do nauki jazdy z całego świata – od „pociągów” z Australii, po pickupy z Islandii

W nawiązaniu do tekstu: Jaką ciężarówką prawdopodobnie jeździłbyś na innym kontynencie – wstęp

Jako że na nadchodzący tydzień zapowiada się sporo wyjazdów, postanowiłem popracować trochę w niedzielę. By natomiast była to praca bardziej przyjemna, zdecydowałem się na dłuższy, ciekawostkowy artykuł. Będzie to światowy przegląd ciężarówek do nauki jazdy, przedstawiający różnice w doborze marek, modeli oraz konfiguracji.

Przynajmniej w teorii, szkoleniowe ciężarówki powinny jak najlepiej odpowiadać realiom z danego kraju lub kontynentu. Tylko dzięki temu młodzi adepci kierowania mogą zostać odpowiednio przygotowani do swojego fachu. W rzeczywistości jednak bywa pod tym względem bardzo różnie. Są kraje, gdzie ciężarówki do nauki jazdy faktycznie przypominają codzienne narzędzia pracy. Są też jednak państwa, gdzie wygrywa kwestia praktyczności w szkoleniach, czy ograniczenia kosztów.

Szczególnie ciekawym tematem okazuje się być Europa. Inaczej niż na innych kontynentach, dobór pojazdów do szkoleń bywa u nas bardzo zróżnicowany. Tak naprawdę wystarczy przejechać kilkaset kilometrów, by zobaczyć szkoleniowe ciężarówki zupełnie innego typu. Dla przykładu, Portugalczycy powszechnie szkolą na C+E zwykłymi tandemami, na bazie ciężarówek z lekkimi, nisko zawieszonymi kabinami. Jest to więc sprzęt bardzo podobny jak w Polsce. Gdy jednak przekroczymy hiszpańską granicę, zobaczymy ciężarówki zupełnie innego typu, jedne z najciekawszych w Europie.

Hiszpańskie szkoły jazdy bardzo często wykorzystują lekkie ciężarówki z załogowymi kabinami (zdjęcie powyżej), a więc sprzęt zwykle kojarzony ze strażą pożarną. Pojazdy tego typu wykorzystuje się zarówno w formie podwozi z zabudowami (kat. C), jak i jako lekkie ciągniki z jednoosiowymi naczepami (C+E). Podobne samochody da się też zauważyć we Francji. Ewentualnie hiszpańskie i francuskie szkoły nieco większe modele z kabinami sypialnymi, w których łóżka zastępowane są przez fotele, a ściany byłej sypialni otrzymują dodatkowe przeszklenie. Zdarza się spotykać takie pojazdy nawet na bazie Renault Magnum.

Lekkie pojazdy z załogowymi kabinami to zjawisko znane także w Izraelu. Praktycznie wszystkie szkolenia na ciężarówki bez przyczepy odbywają się tam na tego typu samochodach. A jeśli już jakaś szkoła kupi samochód z pojedynczą kabiną, to decyduje się na nietypową modyfikację. Mianowicie, na zabudowie ustawia się specjalną, przeszkloną „budkę”, w której będą mogli zasiąść dodatkowi uczestnicy szkolenia (zdjęcie powyżej). Wygląda to bardzo prowizorycznie, ale najwyraźniej zgodne jest z przepisami.

Generalnie sporo jest krajów, które podobnie jak Polska i Portugalia szkolą na lekkich tandemach. Spotkamy coś takiego między innymi we Włoszech, Estonii, Grecji, Czechach, czy na Węgrzech. Choć z drugiej strony, są też kraje stawiające na większy sprzęt. Dla przykładu, w Niemczech i Szwajcarii powszechnie wykorzystuje się długodystansowe ciężarówki z dwuosiowymi przyczepami na obrotnicy (zdjęcie powyżej). To konfiguracje niełatwe w manewrowaniu i tym samym podnoszące szkoleniową poprzeczkę. Gdy już jednak młody kierowca trafi do pracy i będzie miał jeździć z nadwoziami BDF, będzie do tego przygotowany.

Duże modele chętnie kupują też szkoły jazdy z Niderlandach. Zresztą, jak przystało na transportowców z tego kraju, nie dziwią tam szkoleniowe ciężarówki „na wypasie”, jak DAF-y XF Super Space Cab po tuningu, Scanie z silnikami V8 (zdjęcie powyżej), czy po prostu najnowsze możliwe możliwe. W ten sposób szkoły próbują przyciągnąć klientów i w ogóle zachęcić młode osoby do prowadzenia ciężarówek.

Równie duże i równie mocne pojazdy spotkamy też w krajach nordyckich, choć tam w dużej mierze chodzi o oddanie realiów. Norweskie, szwedzkie czy fińskie szkoły powszechnie kupują ciągniki siodłowe 6×2 (zdjęcie powyżej), z trzecimi osiami wleczonymi. Podwozia pod zabudowy też występują w wersjach 6×2, a ich zabudowy często przekraczają 4 metry wysokości całkowitej. I bardzo dobrze, wszak właśnie na takich pojazdach bazuje transport na północy Europy.

Co ciekawe, większych samochodów szkoleniowych szybko przybywa na Litwie, w Rumunii, Wielkiej Brytanii, czy nawet na Białorusi. Tamtejszym firmom ewidentnie zależy na oddaniu realiów pracy w transporcie. Choć w przypadku wspomnianej Białorusi, a także Rosji oraz Ukrainy, można spotkać również wiele innych „wynalazków”. Dosyć powszechne są szkolenia na niewielkich GAZ-ach 3307 (zdjęcie powyżej), a więc 5-tonowych ciężarówkach z silnikiem przed kabiną. Zdarzają się też firmy, które nadal wykorzystują Ziły 130. A to już sprzęt wywodzący się z wczesnych lat 60-tych.

Bardzo specyficzny sprzęt do nauki jazdy posiadają Turcy. Tamtejsze firmy już od lat szkolą na ciężarówkach lokalnej produkcji, w tym przede wszystkim na ciągnikach siodłowych. Są to Fordy Cargo oraz zupełnie u nas nieznane BMC Professional (zdjęcie powyżej). Sprzęt ten jest o tyle ciekawy, że łączy niewielkie kabiny z pełnowymiarowymi układami napędowymi, o 12-biegowych skrzyniach ZF oraz ponad 10-litrowych silnikach. Można więc powiedzieć, że to naprawdę optymalny wybór dla szkolenia zawodowców.

Sprzęt z Turcji może przypominać ten stosowany w Brazylii. Tam też dominują średniej wielkości ciągniki siodłowe w zestawach z lekkimi naczepami. Stosuje się takie modele, jak Volkswagen Worker, Volkswagen Constellation w niskiej wersji (zdjęcie powyżej), czy też południowoamerykańskie odmiany Forda Cargo. Jest to sprzęt typowy dla Brazylii, więc powinien świetnie wpasować się tamtejsze realia. Choć faktem też jest, że wielu brazylijskich kierowców prowadzi dwunaczepowe „pociągi” drogowe z względnie mocnymi, europejskimi ciągnikami. A tego na szkoleniach już nie znajdziemy.

Znacznie lepszym przykładem jest w tym zakresie Australia. Tamtejsze szkoły jazdy mają do dyspozycji kompletne pociągi drogowe z dwiema naczepami (zdjęcie powyżej). Szkoleniowe ciągniki to pełnowymiarowe modele o amerykańskim lub europejskim układzie kabin, a na nadwoziach znajdziemy typowo australijskie dodatki, na czele z ogromnymi zderzakami chroniącymi przed zwierzyną. Mówiąc więc krótko, to idealne oddanie tamtejszych wymagań.

Stany Zjednoczone:

Podobne podejście reprezentują Amerykanie. Na nauce jazdy często występują tam długodystansowe ciągniki typu 6×4, często z długimi kabinami sypialnymi oraz pełnowymiarowymi naczepami (zdjęcie powyżej). Amerykańskie szkolenia są też o tyle ciekawe, że ciężarówki do 12 ton można prowadzić z prawem jazdy na auta osobowe. Nie znaczy to jednak, że Amerykanie nie mają odpowiednika naszej kategorii C. Takie szkolenia też się tam prowadzi, z użyciem dwuosiowych podwozi o DMC powyżej 12 ton. Choć jest to pewna rzadkość.

Za to podobne podejście jak w Brazylii znajdziemy w Republice Południowej Afryki. Republika Południowej Afryki. Tam na drogach też jeżdżą „pociągi drogowe”, ale nauka jazdy wykorzystuje mniejsze pojazdy. Dominują przy niej niewielkie ciężarówki japońskich marek, zarówno w kategorii podwozi, jak i ciągników z naczepami (zdjęcie powyżej). Zresztą, japońskie ciężarówki to generalnie norma w afrykańskich szkoleniach. Nie tylko w transportowo rozwiniętym RPA, ale też w znacznie bardziej zacofanych krajach szkoli się właśnie na „japończykach”, takich jak Hino, Fuso, UD Trucks oraz Isuzu.

Japonia:

Co oczywiste, japoński sprzęt dominował również Azję. Jeśli ktoś pójdzie na prawo na przykład Wietnamie, jego szkoleniową ciężarówką niemal na pewno będzie niewielkie Fuso lub Isuzu. Swoją drogą, nie jest to najlepsze rozwiązanie, wszak pojazdy tego typu nie mają nawet pneumatycznych hamulców. Znacznie lepszy byłby sprzęt, który stosuje się w samej Japonii. Tam nauki jazdy jak najbardziej bazują na rodzimych markach, jak zresztą cały transport. Szkoleniowe ciężarówki to jednak także największe modele, stosowane w transporcie długodystansowym. Są nawet trzyosiowe podwozia z kabinami sypialnymi.

A na koniec mamy absolutną ciekawostkę, w postaci szkoleń z Islandii. To chyba jedyne miejsce na świecie, gdzie szkoły nauki jazdy kupują amerykańskie pickupy. Nie spotkamy tego nawet w samej Ameryce, wszak tam dowolny pickup nie wymaga żadnego specjalnego prawa jazdy. Islandia przyjęła jednak europejskie normy, a więc wszystko powyżej 3,5 tony wymaga szczególnym uprawnień. W tym między innymi takie pickupy, jak Fordy F-250 lub F350, Chevrolety Silverado 2500 lub 3500 (zdjęcie powyżej), a także Dodge Ramy 2500 lub 3500. Pojazdy te cieszą się na islandzkiej prowincji dużą popularnością i często pracują na przykład w gospodarstwach rolniczych. By więc umożliwić ich legalne prowadzenie, szkoły oferują prawa jazdy kategorii C1 lub C1+E, realizowane na około 4-tonowych pickupach. Za to już na C lub C+E szkoli się na najzwyklejszych, pełnowymiarowych ciężarówkach europejskich.

Wracając natomiast do naszego kraju – czy w polskich szkoleniach doczekamy się jakiejś zmiany? Czy szkoły odejdą od tandemów, a manualne skrzynie biegów zostaną zastąpione zautomatyzowanymi? Jak najbardziej tak. Odpowiednie przepisy zostały już wprowadzone, a obecnie przechodzimy okres przejściowy. Pisałem o tym w następującym artykule: Nauka jazdy z naczepą i zautomatyzowaną skrzynią – zmiany od 2020 i 2025 roku

Zdjęcia pochodzą ze strony internetowych lokalnych szkół nauki jazdy.