Ciężarówka wywiozła z pustyni kompletny samolot, ustawiony po prostu na kołach

Autor tekstu: Krystian Pyszczek

Historia gabarytowych transportów pokazuje nam jak uniwersalnym wynalazkiem są ciężarówki. Czołgi, reaktory atomowe, jednostki pływające, czy nawet całe budynki: przy odpowiedniej logistyce oraz planowaniu da się nimi przewieźć praktycznie wszystko. Oczywiście w wielu przypadkach transportowany ładunek najpierw jest demontowany na mniejsze części, jednak zdarzają się też scenariusze kiedy jest to zwyczajnie niemożliwe. I taka właśnie sytuacja miała miejsce blisko 70 lat temu w Arabii Saudyjskiej, kiedy to ciągnik siodłowy przewiózł na naczepie cały samolot pasażerski. Była to część niezwykłej akcji ratunkowej o której opowiem w poniższym artykule.

Douglas DC-4 w barwach linii KLM:

Nasza opowieść zaczyna się 1 stycznia 1953 roku, kiedy to samolot Douglas DC-4 należący do holenderskich linii lotniczych KLM wystartował do rutynowego lotu czarterowego. Celem docelowym maszyny było lotnisko w irackiej Basrze, a na pokładzie, oprócz 10-osobowej załogi znajdowało się także 56 pasażerów. I choć przez większość czasu lot przebiegał spokojnie, wkrótce potem nastąpiło gwałtowne pogorszenie widoczności, uniemożliwiające pilotom lądowanie. Podobna sytuacja miała miejsce także na zapasowym lotnisku w Bagdadzie, wobec czego załoga skierowała samolot w kierunku miasta Dhahran leżącego na terytorium Arabii Saudyjskiej. Niestety do tego czasu zbiorniki DC-4 zostały całkowicie opróżnione, wobec czego o godzinie 22:22 holenderska maszyna musiała przymusowo lądować na pustyni, ok 27 mil od metropolii. W związku z obecnością piaszczystego gruntu przyziemienie odbyło się ze schowanym podwoziem, dzięki czemu nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń, jednak sam samolot, z wygiętymi łopatami śmigieł oraz zniszczonymi klapami, nadawał się jedynie do remontu.

Saudyjscy żołnierze pilnują uszkodzonego samolotu:

Niemal od razu zarządzono operację ratunkową do której, obok saudyjskiej armii i marynarki wojennej, przystąpił także niejaki Ken Webster. Wspomniany Amerykanin był pracownikiem koncernu paliwowo-chemiczno ARAMCO (Arabian-American Oil Company) i pełnił funkcję kierownika lokalnego dystryktu. Korzystając ze swoich możliwości szybko zorganizował pasażerom i załodze maszyny żywność, pomoc medyczną, transport oraz schronienie. Jednak o ile zapewnienie pomocy ludziom było rzeczą stosunkowo prostą, tak wydobycie samego samolotu i przewiezienie go na lotnisko oznaczało konieczność przeprowadzenia nieco bardziej skomplikowanej operacji. Na szczęście ARAMCO dysponowało odpowiednią ciężarówką do transportu ogromnego DC-4, a był nią Kenworth 853.

Kenworth 853 w codziennej pracy:

Model 853 zaprojektowany został pod koniec lat 40-tych specjalnie na potrzeby budowy liczącego 1720 kilometrów rurociągu transarabskiego. Długi na 7,9 metra i szeroki na 3,65 metra pojazd wykorzystywał motor benzynowy motor marki Hall Scott o mocy 318 koni mechanicznych, co jak na wczesny okres powojenny było naprawdę wspaniałym wynikiem. Dodatkowo by sprostać trudnym warunkom, Kenworth 853 został wyposażony w napęd na wszystkie osie, dwie montowane obok siebie chłodnice, oraz zbiorniki paliwa o łącznej pojemości 1135 litrów. Tak skonfigurowana ciężarówka mogła pracować w temperaturach dochodzących do nawet 60 stopni Celsjusza, co czyniło ją prawdziwym królem pustyni.

Kenworth 853 przy załadunku samolotu:

Operacja ratowania uszkodzonego samolotu została oczywiście poprzedzona kontrolą maszyny przez organy rządowe oraz holenderskie linie. Gdy dopełniono sprawy natury administracyjnej, DC-4 został podniesiony przez łącznie 3 dźwigi i ustawiony na specjalnej naczepie do przewozu gabarytów ciągniętej przez Kenwortha. Na szczęście udało się opuścić podwozie Douglasa, dzięki czemu operacja ta była nieco łatwiejsza, ustawiając samolot po prostu na kołach. Sama maszyna ważyła niecałe 20 ton, co mogło rodzić obawy związane z zapadnięciem się w piasku, jednak jako, że zestaw wraz z ciągnikiem posiadał łącznie 26 kół, ciężar udało się rozłożyć równomiernie.

Zestaw w czasie przejazdu przez pustynię:

Łącznie ciężarówka z załadowanym samolotem pokonała dystans 27 mil (43,5 kilometra) jaki dzielił miejsce przyziemienia od lotniska w Dhahran. Z tego 7 mil (11 kilometrów) przypadło na piaszczystą pustynię, a pozostałą część odbyła się utwardzoną autostradą. Nawigacja w tych warunkach nie była co prawda trudna, jednak należało uważać nie tylko na stabilność ładunku i jego rozmiar, ale także linie energetyczne. Na szczęście cała operacja przebiegła pomyślnie, choć widok samolotu przewożonego na naczepie ciężarówki spotkał się ze sporym zainteresowaniem gapiów. Oczywiście wysiłek osób zaangażowanych w ten jedyny w swoim rodzaju transport spotkał się ze sporym uznaniem: oficjalne podziękowania i słowa uznania wpłynęły nie tylko od holenderskich linii lotniczych, ale także od samego producenta samolotu. Przedstawiciel Douglas Aircraft Company miał przy tym powiedzieć, iż „jego firma wyprodukowała setki takich samolotów, ale nigdy wcześniej żaden z nich nie był przewożony ciężarówką”. Reasumując: ta historia to doskonały dowód na to, jak bardzo uniwersalny może być transport drogowy.