Zaczęło się od sobotniego najechania na tył, w którym kierowca ciągnika siodłowego marki Iveco został zakleszczony we wraku (zdjęcie powyżej). Takie zdarzenia widuje się na autostradach całego świata, a w tym przypadku lokalizacją były bramki autostradowe pod Buenos Aires, w Argentynie.
W związku z dużym natężeniem ruchu, oddaleniem bramek od szpitala i poważnymi obrażeniami kierowcy, na miejsce wysłano helikopter ratunkowy. Miał on przejąć rannego kierowcę, wyciągniętego z wraku przez zastęp straży pożarnej. Śmigłowiec miał już mężczyznę na pokładzie i przygotowywał się do startu, gdy wydarzyła się rzecz całkowicie zaskakująca – tuż obok śmigłowca przejechała kolejna ciężarówka, łamiąc naczepą śmigła wirnika.
Nagranie z uszkodzenia śmigłowca:
Jakikolwiek lot natychmiast stał się niemożliwy. Ranny musiał został wyładowany z helikoptera, trafiając do szpitala za pośrednictwem zwykłej karetki. Sam helikopter też wymagał transportu drogowego, tymczasowo będąc wycofany z użytku. Wiadomo, że to jedna z zaledwie dwóch takich maszyn w 15-milionowej metropolii Buenos Aires. W najbliższym czasie ratownicy będą więc mieli utrudnioną pracę.
Jeśli natomiast chodzi o kierowcę, który uderzył w wirnik, to mogą spotkać go poważne konsekwencje. Postępowanie będzie prowadzone pod zarzutem popełnienia przestępstwa, a wśród zaangażowanych organów znalazła się argentyńska komisja do spraw katastrof lotniczych. Z drugiej strony, w mediach pojawiają się zarzuty, że miejsce startu nie było właściwie zabezpieczone. W tym przypadku konsekwencje mogłyby więc zostać skierowane w inną stronę.