Ciężarówka uderzona przez auto osobowe wpadła do rzeki – zginął 34-letni Polak

Powyżej: fragment mostu, na którym doszło do tragedii

Uderzenie przez niewielkie auto osobowe tragicznie skończyło się dla polskiego kierowcy ciężarówki. Mężczyzna utonął wraz ze swoim ciągnikiem siodłowym, po tym jak zestaw przebił bariery na moście i stoczył się do rzeki.

Do tragedii doszło w miniony wtorek, około godziny 18, na belgijskiej trasie N382, pod miastem Waregem. Jak donoszą lokalne media, sprawczynią zdarzenia była 30-latka kierująca Oplem Astrą, będącą w ciąży i przewożąca na tylnej kanapie 3-letnie dziecko. To właśnie to dziecko miało skłonić ją do obejrzenia się do tyłu i w efekcie też zjechania na przeciwległy pas ruchu. W efekcie Opel trafił lewym przednim narożnikiem w nadjeżdżającą z naprzeciwka ciężarówkę, odbierając jej kierowcy panowanie nad kierownicą.

Chłodniczy zestaw, prowadzący przez 34-letniego Polaka i mający barwy holenderskiej firmy z oddziałem w Polsce, niestety nie zdołał utrzymać się na drodze. Po uderzeniu ciężarówka gwałtownie zjechała na lewo, przebiła bariery i wypadła z mostu do rzeki Leie. Tam kabina ciągnika kompletnie przykryła się wodą, nie pozostawiając kierowcy żadnych szans na ucieczkę.

Trzech świadków zdarzenia natychmiast zbiegło do koryta rzeki i wskoczyło do wody, próbując dostać się do kabiny oraz uwolnić kierowcę. Niestety, te dramatyczne próby spełzły na niczym. Do ciągnika dotarli dopiero profesjonalni nurkowie, około półtorej godziny po wypadnięciu pojazdu z mostu i wtedy też oficjalnie potwierdzono śmierć kierującego.

Rozbity Opel zatrzymał się na przeciwległym pasie ruchu, mając rozerwane zawieszenie przedniego koła. Belgijskie media nie wspominają o żadnych obrażeniach po stronie kierującej nim 30-latki, jej nienarodzonego dziecka lub dziecka siedzącego na tylnej kanapie. Można się domyślać, że spora w tym zasługa zmarłego kierowcy ciężarówki, gwałtownymi ruchami próbującego uniknąć zderzenia z samochodem.

Akcja wyciągania ciężarówki z rzeki zakończyła się około północy. Utrudniała ją duża głębokość wody, znaczne oddalenie wraku od brzegu, a także konieczność całkowitego wstrzymania ruchu barek na rzece. Prokuratura wszczęła już dochodzenie w sprawie wypadku i potwierdziła przy tym wersję z oglądaniem się w kierunku płaczącego dziecka. Jednocześnie zaprzeczono, jakoby kobieta mogła spowodować wypadek w wyniku korzystania z telefonu.

Zdjęcia oraz linki do lokalnych doniesień):