Po dłuższej przerwie, witam w kolejnym artykule z serii „Polskie Ciężarówki”. To projekt realizowany przy współpracy z fotografem Heńkiem Anielskim (Ciężarówki w obiektywie spottera), a skupiamy się tutaj wyłącznie na produktach polskiego przemysłu motoryzacyjnego, przedstawiając je na sesjach zdjęciowych i opisując historie ich właścicieli. Wszystko po to, by uchronić te pojazdy przed zbyt wczesnym zapomnieniem. Dotychczasowe artykuły z tej serii znajdziecie pod tym linkiem, a kolejnych kandydatów do sesji możecie zgłaszać na [email protected].
Dzisiejszy opis zacznę od przypomnienia podziału, który zawsze istniał w ramach polskich, ciężarowych marek. Otóż Jelcz odpowiadał za ciężkie modele, także te do zastosowań dalekobieżnych, podczas gdy Star dostarczał średnie oraz lekkie ciężarówki, przeznaczone do ruchu lokalnego lub do pracy w terenie. I choć transport na krótsze dystanse tradycyjnie skupiał się na podwoziach, Star przez niemal całą swoją historię oferował także ciągniki. Pierwszy taki pojazd wprowadzono w ramach serii 21, jeszcze pod koniec lat 50-tych. Następnie powtórzono to w ramach serii 25, 28/29, 200 oraz 1142, każdy z tych modeli oferując także w wersji z literą „C” w nazwie, wskazującą na ciągnik.
W porównaniu z podwoziami, starachowickie ciągniki zawsze były stosunkowo rzadkim widokiem. Występowały na przykład w transporcie mleka, w przewozie mebli lub jako transportery na pięć lub sześć samochodów. Niewiele z nich przetrwało też do dzisiaj, wszak w latach 90-tych, po zmianie realiów gospodarczych, lekkie zestawy z naczepami nie znalazły szerszego uznania na rynku. Wiele egzemplarzy przerabiano wówczas na podwozia, demontując siodła i instalując na przykład zabudowy samowyładowcze. Samochód, który dzisiaj oglądamy na zdjęciach, doskonale do tej historii pasuje. Gdy bowiem Szymon Karwaszewski z Torunia zaczął szukać ciągnika, trafił na model C200 przerobiony przez dotychczasowego właściciela na podwozie z wywrotką.
Szymon na co dzień związany jest z branżą budowlaną, ale prywatnie okazuję się wielkim miłośnikiem starych, polskich ciężarówek, odrestaurowując je w celach hobbystycznych. Ma już na swoim koncie wiele odnowionych Starów, modeli 266, 1142 oraz 244RS, a także jest współtwórcą stowarzyszenia Star Rally Poland. Dlatego przy szukaniu dla siebie nowego projektu postanowił zrobić coś szczególnego i przywrócił do życia właśnie ciągnik z naczepą. Ściągnął z południowej Polski wspomniany egzemplarz z zabudową samowyładowczą, celem odnowienia i ponownego dostosowania do pierwotnej roli. Następnie znalazł też używaną naczepę do remontu blacharsko-lakierniczego. Okazał się to jednoosiowy pojazd typu D-68, przed laty widywany za Starami.
Ciągnik, rocznik 1986, wymagał przede wszystkim skompletowania brakujących elementów oraz ogólnego odświeżenia. Mowa tutaj między innymi o montażu błotników i tylnych lamp, malowaniu ramy, a także instalacji zdemontowanego przed laty siodła. To ostatnie udało się zakupić używane, choć pochodzi ono już z czasów współczesnych. 98 procent pracy przy ciężarówce właściciel wykonał osobiście, poświęcając na to minione półtora roku i szacując całość na około 300 roboczogodzin. Dostęp do części nie był przy tym żadnym problemem, wszak w Polsce nadal działają sklepy z odpowiednim asortymentem. Szymon przyznaje jednak, że ceny podzespołów do Starów zaczynają już rosnąć, a ponadto widać brak części do nowszych odmian 1142 z turbodoładowaniem (omawianych w Polskich Ciężarówkach 07/2023).
Prezentowany ciągnik oczywiście turbodoładowania nie ma, wszak model 200 występował z silnikami wolnossącymi. W większości egzemplarzy były to jednostki ze Starachowic, oznaczone symbolem S-539, mające 6,8 litra pojemności i 150 KM mocy maksymalnej. Do części produkcji trafiały jednak mniejsze jednostki SW-400 z Andrychowa, produkowane przez firmę Andoria na licencji brytyjskiego Leylanda. Miały one 6,5 litra pojemności i rozwijały tylko 138 KM mocy maksymalnej, ale za to uchodziły za cichsze i oszczędniejsze od starachowickich odpowiedników. Właśnie taka Andoria trafiła do prezentowanego egzemplarza, będąc połączonym z 5-biegową przekładnią, działającą już w sposób zsynchronizowany.
Tak słaby napęd oczywiście ograniczał parametry tonażowe i dlatego ciągniki marki Star występowały zazwyczaj z jednoosiowymi naczepami. W omawianym przypadku, gdzie Star C200 połączył się z naczepą D-68, dało to zestaw o dopuszczalnej masie całkowitej 15 ton. Z tego 4,3 tony przypadło na masę własną ciągnika, a 2,7 tony na masę własną naczepy, przekładając się na 8 ton legalnej ładowności. Ponadto mowa tutaj o zestawie dosyć kompaktowym rozmiarami, wszak model C200 miał zaledwie 3 metry rozstawu osi, natomiast naczepa D-68 liczyła tylko 10 metrów długości. Niemniej i przy takich wymiarach manewrowanie mogło być pewnym wyzwaniem, jako że prezentowany egzemplarz nadal nie miał wspomagania kierownicy.
Skoro już mowa o pracy kierowcy, to kilka zdań należy się także kabinie. Co typowe dla serii 200, szoferka opisywanego ciągnika nadal jest nieodchylana, wymagając prowadzenia prac serwisowych przez tunel silnika. Jest to też jeden z ostatnich wypustów pierwszej generacji nadwozia, stosowanej od premiery Stara 200 w roku 1976 do dużej modernizacji w roku 1986 (gdy równolegle rozpoczęto produkcję modelu 1142). Dlatego nadal mamy tutaj całkowicie płaski dach kabiny, starszy wzór atrapy chłodnicy oraz drzwi z chromowanymi klamkami. Poza tym uwagę zwraca zderzak z rzadko spotykanymi, pojedynczymi reflektorami, przywodzącymi na myśl najuboższe wersje Polonezów. Gdyby ktoś natomiast chciał sobie przypomnieć jak wyglądało przemierzanie dróg w takiej kabinie, wkrótce może mieć ku temu dobrą okazję. Szymon już myśli bowiem o kolejnym projekcie, tym razem z udziałem terenowego Stara 744, przez co omawiany zestaw może trafić na sprzedaż.
Pełna sesja zdjęciowa: