Ciągnik siodłowy prowizorycznie przerobiony na pojazd specjalny – jego właściciel niczego się nie boi

ciagnik_siodlowy_jako_pojazd_specjalny

Użytkownicy pojazdów specjalnych mogą w Polsce liczyć na szereg finansowych korzyści. Przede wszystkim nie muszą płacić podatku od środków transportu, który w przypadku ciągnika siodłowego potrafi wynosić nawet 3 tys. złotych. Oferuje im się też znacznie bardziej atrakcyjne stawki OC, o nawet kilkadziesiąt procent niższe niż w przypadku zwykłych ciężarówek. To wydaje się szczególnie istotne, bo koszty ubezpieczenia potrafią być dzisiaj na naprawdę kosmicznym poziomie.

Trzeba jednak pamiętać o jednej rzeczy – pojazd specjalny nie może służyć do celów czysto transportowych. Dla przykładu, pojazdem specjalnym nie może być nawet betoniarka, jako że służy ona do przewozu betonu, a nie do jego wytwarzania. Choć są osoby, dla których powyższe przepisy to bardzo atrakcyjna furtka w prawie…

Miałem ostatnio okazję obejrzeć ciągnik siodłowy, który przerobiono właśnie na pojazd specjalny. Właściciel ciężarówki pokazał mi „specjalistyczne wyposażenie”, a także wyjaśnił jak i dlaczego dokonał takiej przeróbki. Oczywiście był przy tym w pełni świadomy, że podejmuje się rzeczy nielegalnej. W końcu jego ciężarówka jeździ na co dzień w zwykłym transporcie krajowym, wykonując przewozy dla stałego zleceniodawcy. W żadnym wypadku nie jest to więc samochód prawdziwie specjalistyczny.

Przyjdźmy jednak do rzeczy – za kwotę kilku tysięcy złotych opisywany ciągnik otrzymał kilka zmian konstrukcyjnych oraz dokumenty czyniące go pojazdem pomocy drogowej. Wszystkiego dokonała jedna firma, od montażu wyposażenia, po zorganizowanie przeglądu technicznego oraz wypisanie dokumentów. Zmiany konstrukcyjne były natomiast następujące – na czas badania technicznego zdemontowano siodło, na dachu wstawiono pomarańczowe światła ostrzegacze, kabinę prowizorycznie oklejono żółtymi pasami, a na tylko końcu ramy pojawił się zaczep do holowania. Do tego doszedł sztywny hol oraz zestaw oświetlenia dla holowanego pojazdu. Te ostatnie elementy można przewozić luzem, tj. zestaw oświetlenia znajduje się w schowku, a sztywny hol przymocowano opaskami zaciskowymi do kabiny.

Wszystko miało charakter raczej prowizoryczny. Dla przykładu, żółta taśma nie była nawet odblaskowa, jako że nie jest to wymagane. Sztywny hol wygląda na taki, który nie podoła kilkunastu tonom obciążenia, natomiast dodatkowe oświetlenie ma instalację elektryczną z auta osobowego. Niemniej wystarczyło to, aby stwierdzić w ciężarówce zmiany konstrukcyjne, przystosowujące ją do roli pojazdu pomocy drogowej. I to pomimo faktu, że wszystkie te „zmiany” trzeba było uwiecznić na zdjęciach oraz opisać w dokumentach.

Wraz z tymi dokumentami ciągnik bez problemu dało się przerejestrować na pojazd specjalny. Następnie właściciel ciężarówki ponownie zamontował siodło i jego „pomoc drogowa” zwróciła do zwykłej pracy z naczepą. Jak twierdzi, dzięki tańszemu OC oraz braku podatku od środków transportowych, wspomniane kilka tysięcy złotych zwróci się w nawet pierwszym roku eksploatacji.

Nie da się ukryć, że takie działanie to po prostu oszustwo i tworzenie na rynku nieuczciwej konkurencji. Problem jednak w tym, że zwalczanie takiego procederu jest bardzo trudne. Urząd nie może ot tak podważyć dokumentów wystawionych przez diagnostę, według których dany samochód jest pojazdem specjalnym. Zwykle tego typu sprawy kończą się więc w sądach, jako czasochłonne postępowania. Inicjatorem takich spraw są zwykle lokalne władze, które walczą o należne im podatki od środków transportowych. A czym grozi kontrola na drodze? Tutaj sprawa jest niestety śmieszna – ITD lub policja mogą zatrzymać dowód rejestracyjny. O ile kierowca będzie ten dowód przy sobie miał. Dlatego właściciel ciężarówki widocznej na zdjęciach twierdzi, że niczego się nie boi.