„Ciągnik apokalipsy” z napędem 24×24 – z broni nuklearnej do przewozu gabarytów

Autor tekstu: Krystian Pyszczek

W nawiązaniu do artykułu:

Historyczne ciężarówki do broni nuklearnej – V12 na benzynę i kontener nad kabiną

Na początku lat 80-tych rywalizacja pomiędzy USA oraz ZSRR znacząco przybrała na sile. Był to wynik objęcia urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych przez Ronalda Reagana, który poprzez wciągnięcie Rosjan w niekontrolowany wyścig zbrojeń chciał doprowadzić komunistyczną gospodarkę do upadku. Sowieci połknęli amerykański haczyk, wobec czego w Związku Radzieckim zaczęto rozwijać wiele nowych rodzajów broni. Jedną z nich miał być nowy międzykontynentalny pocisk balistyczny RT-23 Molodets (kod NATO SS-24 Scalpel) posiadający 9 głowic nuklearnych. Był to 105-tonowy kolos, mogący się pochwalić długością wynoszącą 22,6 metra i 2,4-metrową średnicą. Oczywiście użycie pocisku nie byłoby możliwe bez odpowiedniej infrastruktury, dlatego też w pierwszej kolejności, a konkretnie w 1983 roku rozpoczęto opracowywanie kompleksu 15P162 Celina-2 który miał się składać także ze specjalnego transportera. To ostatnie zadanie powierzono białoruskim zakładom MAZ.

Pocisk RT-23 transportowany koleją:

Efektem tych prac był gigantyczny MAZ-7907, którego pierwszy prototyp ukończono w roku 1985. Ten wyjątkowy transporter o masie własnej wynoszącej aż 65,8 tony mierzył imponujące 28 metrów długości, 4,1 metra szerokości i 4,4 metra wysokości. Wraz z załadowanym pociskiem DMC całości miało przekraczać natomiast 150 ton! Bazę opisywanej konstrukcji stanowiła ogromna rama składająca się z dwóch połówek łączonych zawiasami, na której zamontowano również kabinę. Sama szoferka została mocno wysunięta do przodu, a ogromna długość MAZ-a wymusiła zastosowanie aż 24 kół jezdnych z czego 16 było kołami skrętnymi (pierwsze cztery pary skręcały w jedną stronę, natomiast ostatnie cztery w kierunku przeciwnym). Takie rozwiązanie pozwoliło uzyskać prototypowemu MAZ-owi wysoką zwrotność, bowiem promień zawracania tego blisko 30-metrowego kolosa wynosił „zaledwie” 27 metrów! Warto przy tym wspomnieć, iż każde koło było niezależne, a w konstrukcji zawieszenia zastosowano hydropneumatykę.

Jednak MAZ-7907 był imponującym kawałkiem inżynierii nie tylko ze względu na jego gigantyczne rozmiary. Nie mniejsze wrażenie robił także układ napędowy, którego podstawę stanowiła turbina gazowa GTD-1000TFM o mocy 1250 koni mechanicznych przeniesiona z czołgu T-80B. Na tym jednak nie koniec. Czołgowy motor dostarczał moc generatorowi, który za pośrednictwem przekładni turbinowo-elektrycznej (wykorzystywanej np. w lokomotywach oraz okrętach wojennych) zasilał cały układ składający się łącznie z 24 silników elektrycznych o mocy 30 kW zamontowanych wewnątrz ramy w pobliżu każdego z kół. Tak, dobrze czytacie: każde koło miało swój własny silnik elektryczny, przez co omawiany MAZ mógł pochwalić się jedynym w swoim rodzaju napędem 24×24! Za to prędkość maksymalna tego giganta była dosyć skromna i wynosiła zaledwie 25 km/h.

Łącznie powstały dwa prototypy MAZ-a 7907, które testowano do roku 1987. Próby odbywały się nocami na autostradzie Mohylewskiej w pobliżu miasta Homel: na ten czas droga była szczelnie zamykana przez oddziały milicji i wojska, tak aby uchronić wyjątkowy transporter przed dociekliwym wzrokiem cywilów. Za to do produkcji seryjnej nigdy nie doszło, co jednocześnie przekreśliło większą karierę. Doktryna prezydenta Reagana okazała się skuteczna, wobec czego niewydolna radziecka gospodarka, nadwyrężona przez wyścig zbrojeń i konflikt w Afganistanie, doprowadziła do rozpadu ZSRR, a tym samym także do zakończenia zimnej wojny. Wobec takiego obrotu spraw dwa zbudowane egzemplarze „7907-ki” były w latach 90-tych wykorzystywane okazjonalnie do transportu gabarytów, aż w końcu wycofano je z użytku. Przez następne lata obydwie sztuki niszczały na terenie Mińskiej Fabryki Ciągników Kołowych (MZKT), aż w 2006 roku z ich części postanowiono zmontować jeden działający egzemplarz celem przekazania do muzeum. Całe przedsięwzięcie jednak utknęło i prawdopodobnie do dnia dzisiejszego jedyna zachowana sztuka „ciągnika apokalipsy”, bo taki przydomek otrzymał ten pojazd, czeka na proces pełnej renowacji.

MAZ-7907 w cywilnej służbie, wioząc 88-tonowy statek: