Budżetowy Mercedes-Benz Actros F w doposażonej wersji – o co chodzi z tą literą „F”?

Powyżej: prezentacja filmowa

W nawiązaniu do tekstu: Tańszy Mercedes-Benz Actros F jest już w Polsce – pierwsze wrażenia i zestaw zdjęć

Litera „F” stała się u Mercedesa symbolem taniej wersji. Pod nazwą Actros F zaczęto oferować ciężarówkę z mniejszą kabiną, ograniczonym zakresem konfiguracji oraz niższą ceną. Czy więc oznacza to, że na widok litery „F” kierowcy powinni uciekać, a przewoźnicy przechodzić do kolejnej oferty? Niekoniecznie, co pokazał ciągnik, którym miałem okazję jeździć w ubiegłym tygodniu.

Egzemplarz z kwietnia:

„Demo” z ubiegłego tygodnia:

Wiemy już, że Actrosa F można skonfigurować naprawdę budżetowo. Widzieliśmy to na jednym z pierwszych egzemplarzy w Polsce, z artykułu wymienionego na wstępie. Samochód ten miał stary typ deski rozdzielczej, żarówkowe reflektory bez świateł przeciwmgielnych, gumową kierownicę, najmniejsze radio, podstawowe wersje łóżek, a nawet brak plastikowych osłon przy silniku i nadkolach. Zastosowano też 450-konny silnik, co w Actrosie automatycznie przekłada się na stosunkowo wolno pracującą skrzynię biegów. 

Dzisiaj mogę zaś pokazać jak Actros F wygląda w wydaniu bardzo dobrze doposażonym To oficjalne „demo” Mercedes-Benz Trucks Polska, więc ciężarówka, która z założenia miała robić lepsze wrażenie. I stąd też dodatki widoczne już na pierwszy rzut oka, jak pełne ospojlerowanie, czy lakierowany dół nadwozia. Istotny jest też symbol na bocznych drzwiach, wskazujący na mocniejszy, 480-konny silnik oraz sprawniej pracującą skrzynię biegów.

Na prawej osłonie międzyosiowej dało się dostrzec radar „martwego pola”, pod przednim grillem kryły się wentylatory klimatyzacji postojowej, na kierownicy pojawiła się informacja o poduszce powietrznej kierowcy, a tempomat był w stanie automatycznie podjeżdżać w korku. To zestawienie, którego w budżetowym modelu raczej byśmy się nie spodziewali. Za to na bokach kabiny nadal znajdowały się nielakierowane lusterka zamiast kamer, a reflektory nadal były starym, żarówkowym wariantem. Choć tym razem towarzyszyły im już światła przeciwmgielne.

Pochodzenie z serii F najłatwiej dało się rozpoznać po kształcie i ustawieniu kabiny. Nadwozie miało bowiem pełną szerokość 2,5 metra, ale znajdowało się wyraźnie niżej, niczym w dotychczasowych wariantach o wąskiej kabinie. Po otwarciu drzwi ukazywały się tylko trzy stopnie wejściowe, a między fotelami można było dostrzec wyraźny, 12-centymetrowy tunel silnika. I właśnie tutaj pojawia się najbardziej wymierna różnica między Actrosem a Actrosem F. Model F zawsze będzie miał tunel silnika i zawsze będzie niższy, a ponadto nie otrzymamy go z największym podwyższeniem dachu GigaSpace. Oferta kończy się na wersji BigSpace, takiej jak prezentowana.

Zwykły Actros GigaSpace (płaska podłoga, szeroka kabina) oraz Actros F BigSpace:


Zwykły Actros StreamSpace 2,3 m (tunel silnika, wąska kabina) oraz Actros F BigSpace:

Ta niżej zawieszona kabina ma nietypową historię. Stworzono ją w Brazylii, głównie z myślą o lokalnym rynku, gdzie największe nadwozia uchodzą za zbędny luksus, podwójne obsady właściwie nie występują, a kierowcy wolny czas spędzają głównie poza kabinami. Jak natomiast sprawdzi się to w europejskich warunkach? Mówiąc krótko, to nie jest typowo dalekobieżna kabina we współczesnym tego określenia znaczeniu. Takie rozmiary wybierano na międzynarodówkę raczej dekadę temu, zanim rynek pracy wymusił odejście od średnich kabin w ciągnikach, takich jak na przykład XF Space Cab (obecnie 95 proc. polskiej sprzedaży to Super Space Cab).

Mając 190 centymetrów wzrostu, we wnętrzu Mercedesa Actrosa F BigSpace mogłem się wyprostować tylko w wycięciu pod szyberdachem. Trzeba też pamiętać, że Mercedes już lata temu postawił na duże dolne schowki, przy niezbyt dużych przestrzeniach w podwyższeniu dachu. W modelu F tunel wyeliminował jednak dużą szufladę spod łóżka, zostawiając miejsce tylko na płaską lodówkę. W efekcie nie zostało wiele miejsca na bagaże. Choć sama lodówka mile zaskakuje, będąc nadspodziewanie głęboką.

Za to wnętrze omawianego egzemplarza znowu pokazało,  że Actrosa F można solidnie doposażyć. „Budżetowy” ciągnik miał bowiem takie „bajery”, jak ekran zamiast wskaźników czy tablet następujący większość deski rozdzielczej. Przed fotelem pasażera znajdował się rozkładany stolik, a sam fotel miał pneumatyczne zawieszenie i zwiększony zakres regulacji. Materace stanowiły grubszy wariant Premium Comfort (w moim odczuciu bardzo miękkie), a w podwyższeniu dachu zastosowano szersze łóżko górne, znacznie przewyższające rozmiarami to zamontowane na dole.

A jak wyglądała jazda tym samochodem? Siedząc w tym wnętrzu i prowadząc ciężarówkę nie dało się wyczuć, że jedziemy czymś tańszym i wyraźnie gorszym. Pod względem komfortu, czy  jakości prowadzenia, Mercedesem Actrosem F jechało mi się tak samo, jak zwykłym Actrosem piątej generacji. Kabina nadal była zawieszona na czterech poduszkach, a na przykład tunel silnika pozostawił wystarczającą ilość miejsca na prawą stopę. Omawiany egzemplarz miał co prawda typowo flotowe ustawienia tempomatu (maksymalnie 85 km/h w trybie „Economy” i zaledwie 82 km/h w trybie „Economy+”), ale coś takiego nie jest w Actrosie F obowiązkowe, zależąc od preferencji klimatu. Zauważyłem jedynie, że silnik jest w wersji F nieco bardziej słyszalny, a pracy żarówkowych reflektorów nie dało się porównać z biksenonami.

Podsumowanie

I tak dochodzimy do końca tekstu, gdzie można sobie podsumować czym tak naprawdę jest Mercedes-Benz Actros F. Gdy bierzemy pod uwagę tak dobrze doposażony egzemplarz, a jednocześnie nie oczekujemy wszystkich opcji z oferty, to po prostu nowa, mniejsza wersja nadwoziowa. Raczej nie nadaje się na dalekie trasy, ale sprawdzi się lokalnie, na przykład pod wywrotką lub w dystrybucji.

Za to kwestia budżetowego charakteru w dużej mierze pozostaje kwestią preferencji i budżetu przewoźnika. Owszem, można ten samochód skompletować bardzo tanio, jak na przykładzie z poprzedniego artykułu, ale można też dobrać długą listę dodatków. Dla przykładu, u dealera w Emilianowie pod Warszawą widziałem już Actrosa F w wersji 1851. Jak więc widać, silnik z „piątką” z przodu też jest tutaj możliwy.