Jak Brytyjczycy na 6 lat znacjonalizowali transport, budując państwową firmę i własne ciężarówki

Nacjonalizacja przedsiębiorstw nieodzownie kojarzy się z krajami komunistycznymi, takimi jak chociażby Polska Rzeczpospolita Ludowa. W przypadku naszego kraju oczywiście dotyczyło to także branży transportowej. Zamiast więc ciężarówek z prywatnych przedsiębiorstw, jeszcze 30 lat temu na polskich dogach dominowały samochody z firm państwowych.

Co jednak ciekawe, najnowsza historia Europy zna też przypadek kraju demokratycznego o gospodarce kapitalistycznej, który postanowił swój transport znacjonalizować. Przewoźnicy masowo musieli przekazywać swoje firmy państwu, tworząc w ten sposób ogromne przedsiębiorstwo , zatrudniające dziesiątki tysięcy kierowców. A że cały eksperyment nie do końca się powiódł, to historia jest tylko ciekawsza…

Dlaczego?

Kraj, o którym mowa, to Wielka Brytania. Tuż po II Wojnie Światowej wprowadził on politykę upaństwawiania transportu drogowego, by w ten sposób uzyskać nad nim większą kontrolę. W jakim celu? Miało to między innymi zadbać o odpowiedni stosunek między rozwojem przewozów drogowych a zmniejszeniem popularności transportu kolejowego. Innymi słowy, rząd próbował powstrzymać przyrost samochodów ciężarowych i działał na korzyść lobby kolejowego.

Jak konkretnie zrealizowano ten plan? W 1948 roku rząd stworzył państwowe przedsiębiorstwo British Road Services, które siłą wchłaniało firmy prywatne. Siłą, gdyż przewoźnicy nie mieli możliwości uniknięcia tego procesu. Jedyny wyjątek przewidziano dla firm, które operowały na najkrótszych dystansach, w promieniu do 25 mil od bazy. Wówczas pozwalano na dalszą działalność prywatną, z uwagi na niewielkie znacznie dla całego rynku przewozowego.

Jaki był los przewoźników?

Wracając natomiast do firm wchłoniętych przez British Road Services – przejmowano zarówno malutkie firmy z kilkoma autami, jak i przedsiębiorstwa o wieloletniej tradycji, posiadające rozbudowane floty. Sami właściciele mogli natomiast liczyć na odszkodowania, choć niestety często były one na bardzo niskim poziomie. Dlatego też nie brakowało procesów ze strony przedsiębiorców, którzy nie zgadzali się z wyceną państwa.

Co też ciekawe, właściciele takich upaństwowionych firm mogli liczyć na pracę w British Road Services. Jaka jednak była to praca, zależało od wielkości przejętej floty, posiadania ewentualnej bazy transportowej oraz po prostu kontaktów w branży. Można więc było zostać albo dyrektorem oddziału, albo na przykład dyspozytorem.

Jeśli natomiast chodzi o kierowców, to pracowali oni na podobnych zasadach, jak kierowcy polskich PKS-ów. Zatrudniały ich lokalne bazy, ulokowane w mniejszych lub większych miastach. Mieli też do dyspozycji scentralizowane hotele dla kierowców, o których więcej pisałem w artykule Historia kabin sypialnych w samochodach ciężarowych, czyli o tym jak już od wieku śpi się za fotelami.

Ciężarówki też państwowe

Jakby tego było mało, British Road Services masowo korzystało z ciężarówek produkcji państwowych. Rząd wpadł bowiem na pomysł, że ograniczy zakupy pojazdów o przedsiębiorstw prywatnych, takich jak chociażby Leyland. Żeby więc to uczynić, w 1948 roku przejęto markę Bristol, która miała zająć się produkcją ciężarówek typowo na potrzeby British Road Services.

Plan ten został zrealizowany, choć nie brakowało przy tym kontrowersji. Przede wszystkim dlatego, że Bristol nie był firmą o ciężarowych tradycjach. Owszem, przedsiębiorstwo powstało już w XIX wieku, ale od zawsze skupiało się na pojazdach do przewozu osób. W czasie obu wojen światowych produkowano co prawda pewne ilości ciężarówek dla armii, niemniej aż do okresu nacjonalizacji specjalizacją Bristola były autobusy. Co więcej, aby produkować ciężarówki, Bristol musiał kupować wiele podzespołów u firm prywatnych. Były to między innymi silniki Leylanda lub Perkinsa, a także kabiny znane z ciężarówek innych marek.

Nie do końca się udało

Zgodnie z rządowym założeniem, British Road Services całkowicie przejęło krajowy transport na dłuższych dystansach. Teoretycznie mogło też pójść w transport międzynarodowy, między Wielką Brytanią a kontynentem. W praktyce jednak, w połowie lat 50-tych, przewozy tego typu praktycznie nie istniały. Powód ku temu był bardzo prosty – transport promowy nadal był w powijakach, znacznie utrudniając przeprawy do Francji, czy do Belgii.

A jak wypadło to w praktyce? Tradycyjnie okazało się, że jako coś jest państwowe, to najprawdopodobniej będzie trzeba do tego dopłacać 😉 Otóż British Road Services przynosiło straty, i to pomimo posiadania ogromnego zaplecza, możliwości korzystania z infrastruktury kolejowej oraz wyraźnego podwyższania stawek transportowych. To ostatnie było jak najbardziej możliwe, jako że firma nie posiadała na rynku żadnej konkurencji.

Niezbyt dobrze miała się też firma Bristol. Bo choć zamówienia dla British Road Services szły pełną parą (już na początku lat 50-tych państwowy przewoźnik miał ponad 40 tys. pojazdów), to po brytyjskim wycofaniu się z nacjonalizacji transportu, ciężarówki marki Bristol szybko zniknęły z dróg. Firma wróciła do produkcji autobusów, będąc przy tym wchłoniętym przez prywatnego Leylanda.

Powrót do prywatnej własności

Do wycofania z powyższego eksperymentu doprowadziły dwa czynniki. Po pierwsze, rosnące koszty transportu, przy rosnących wydatkach państwowych, budziły niezadowolenie. Po drugie zaś, w Wielkiej Brytanii zmienił się rząd, na taki o bardziej klasycznym podejściu do gospodarki. Choć więc British Road Services powstało w 1948 roku, już w 1953 roku państwowe ciężarówki zaczęto wyprzedawać. Przedsiębiorcom, którzy kilka lat wcześniej stracili swoją działalność, masowo proponowano powrót do pracy na własny rachunek. Jednocześnie zniesiono też 25-milowe ograniczenie, pozwalając prywatnym przewoźnikom na pracę bardziej długodystansową.

Z czasem państwowe British Road Services stało się po prostu jedną z wielu firm transportowych na rynku, użytkującą ciężarówki produkowane przez firmy prywatne. Udało się jej przetrwać nawet do lat 70-tych, gdy na szeroką skalę rozwinął się transport drogowy między Wielką Brytanią a Bliskim Wschodem. Nie zmienia to jednak faktu, że odrodzone firmy prywatne szybko przejęły rynek na nowo, koszty transportu się zmniejszyły, a w 1982 roku British Road Services zostało sprywatyzowane, od tamtego czasu kilkukrotnie zmieniają swojego właściciela oraz nazwę.

Na zdjęciach dołączonych do tekstu możecie zobaczyć odrestaurowane ciężarówki marki Bristol, właśnie w barwach British Road Services, pochodzące z połowy lat 50-tych. Fotografie tych pojazdów nadesłał Czytelnik Marcin Bieńkowski.