W Brazylii już od sześciu dni trwają protesty przewoźników, którzy domagają się obniżenia cen paliw. Według różnych źródeł, do akcji przyłączyło się od 200 do nawet 600 tys. osób. Przy pomocy ciężarówek i autobusów zablokowali oni najważniejsze trasy w kraju, odcinając miasta od jakichkolwiek dostaw. W połączeniu z faktem, że Brazylia mocno uzależniona jest od przewozów drogowych, doprowadziło to do prawdziwego paraliżu.
Sao Paulo, czyli największe miasto całej Ameryki Południowej, było zmuszone ogłosić stan wyjątkowy, w związku z brakiem paliwa na stacjach. Paliwa nie ma też na jedenastu lotniskach w całym kraju, ograniczono ruch komunikacji publicznej, a restauracje i sklepy nie mają czego sprzedawać. Z pustymi półkami borykają się nawet największe markety, pomimo dużej sieci centrów dystrybucyjnych.
Prezydent Brazylii zdecydował się w końcu na drastyczne środki. Wczoraj brazylijska armia otrzymała polecenie rozprawienia się z blokadami, by przywrócić choć część dostaw. Od razu pojawiło się jednak pytanie, czy wojsko samo będzie dysponowało wystarczającą ilością paliwa, a także czy dowódcy zdecydują się na wystąpienie przeciwko kierowcom ciężarówek. Ewentualna akcja zbrojna była określana bardzo kontrowersyjną, tym bardziej, że kierowcy ciężarówek cieszą się na co dzień w Brazylii pewnym uznaniem.
Jak na razie, jak podaje „Reuters”, nie doszło do żadnych interwencji wojska z udziałem przemocy. Owszem, słysząc o decyzji prezydenta, protestujący sami nieco ograniczyli swoje działania. Z drugiej jednak strony, większa część blokad została utrzymana, a wśród nich te na całej obwodnicy Sao Paulo. Protest nadal się więc nie zakończył, a problemy z zaopatrzeniem tylko się pogłębiają.
Co też ciekawe, pierwsze ustępstwa udało się już przewoźnikom wywalczyć. Rząd zaoferował im 10-procentowe obniżenie cen paliwa na okres najbliższych 30 dni. Miałoby to zrekompensować ostatnie podwyżki cen paliw, wywołane przez sytuację w Wenezueli oraz amerykańskie sankcje na Iran. Co więcej, rząd wynegocjował te obniżki od największego, brazylijskiego koncernu paliwowego, w zamian musząc zaoferować mu rekompensatę.
Niemniej przewoźnicy podkreślają, że to tylko rozwiązanie tymczasowe, a więc dla nich niewystarczające. Domagają się oni całkowitego zniesienia państwowych podatków na paliwo, by uczynić je tańszym o nawet jedną trzecią. Wówczas obecne ceny zrównałyby się z tymi znanymi sprzed kilku lat.
Dla wyjaśnienia dodam, że obecna cena oleju napędowego w Brazylii wynosi około 3,60-3,70 złotego za litr.