Bramowiec wbity w ziemię przy załadunku – wyjaśnienie i przebieg akcji ratunkowej

To zdjęcie stało się już prawdziwym hitem internetu. Nawet słowaccy policjanci, którzy zamieścili fotografię w sieci (powyżej), nie szczędzili żartobliwego komentarza, pisząc o „Transformersie”, który pojawił się we wsi Most pod Bratysławą. Spójrzmy jednak na tę sprawę od poważnej strony, wszak wielu osobom na pewno nie było tutaj do śmiechu. Właściciel ciężarówki może mieć do zapłacenia naprawdę potężny rachunek za akcję ratunkową, a okoliczni mieszkańcy przez wiele godzin tkwili na objazdach.

Ogólny charakter zdarzenia widać już na pierwszy rzut oka. Doszło do niego w czasie podejmowania kontenera bramowego, stojącego tuż przy samoobsługowej stacji paliw. Zamiast jednak wciągnąć kontener na swoje nadwozie, to trzyosiowy MAN TGA został tutaj podniesiony. Siłowniki hydrauliczne ustawiły ciężarówkę dosłownie w pionie, podczas gdy kontener zachował swoją pierwotną pozycję.

Zdjęcia opublikowane przez zarządcę stacji paliw:

Dobra wiadomość jest taka, że kierowcy ciężarówki nic poważnego się nie stało. Obyło się też bez uszkodzenia jakiegokolwiek innego pojazdu lub infrastruktury na stacji paliw. Niemniej ryzyko było przy tym bardzo duże, wszak ważąca kilkanaście ton ciężarówka stała w pionie na trawniku, a więc w grząskim gruncie. Pojazd wyraźnie przechylał się przy tym na lewą stronę i dlatego też cała okolica musiała zostać zamknięta dla ruchu samochodowego.

Gdy tylko zdjęcia obiegły internet, wiele osób podejrzewało skrajne przeładowanie kontenera. Trudno sobie jednak wyobrazić ładunek, który przeważyłby trzyosiową ciężarówkę w tak niewielkim kontenerze. Następnie pojawiły się więc podejrzenia, że zaniedbania dokonał kierowca, nie rozkładając tylnych podpór przed rozpoczęciem pracy. I ta wersja jednak upadła, gdy przeprowadzono całą akcję ratunkową.

Fragment telewizyjnego reportażu:

Sprawa była tak skomplikowana, że na miejsce trzeba było wezwać aż dwa ciężkie holowniki pomocy drogowej, a także podnośnik teleskopowy z koszem. Pierwszy z holowników został najpierw wykorzystany do zabezpieczenia MAN-a, chwytając go za przedni zderzak wyciągarką na teleskopowym ramieniu. Tutaj konieczny okazał się też podnośnik z koszem, gdyż bez niego pracownicy pomocy drogowej nie mieliby jak dostać się do uniesionego nadwozia. Gdy natomiast pojazd był już zabezpieczony, można było podejść do kontenera, odłączyć go od zabudowy i podpiąć do drugiego holownika.

Kiedy kontener został już usunięty, dwa holowniki musiały wykonać nietypową, skoordynowaną akcję. Otóż MAN-a uniesiono dosłownie w powietrze, z pierwszym holownikiem ciągnącym go od góry, a z drugim popychającym od dołu, przy użyciu teleskopowego okularu. Coś takiego okazało się konieczne, gdyż ciężarówka zablokowała się w pionowej pozycji, z zabudową częściowo wbitą w ziemię. Odpowiadały za to wspomniane, tylne podpory, które kierowca jak najbardziej rozłożył do załadunku. Problem jednak w tym, że odbyło się to na miękkim, trawiastym gruncie i jedna z podpór po prostu wbiła się w ziemię, a druga nie była w stanie wytrzymać tak dużego obciążenia. Stąd też wziął się cały omawiany ambaras…

Pełen telewizyjny reportaż: