Dodatkowa informacja, w nawiązaniu do komentarzy:
Spłata ciężarówki została zawieszona, lecz jedynie na trzy miesiące. Biorąc pod uwagę czas, który już upłynął, problemy z odzyskaniem pojazdu, a także konieczność przeprowadzenia licznych napraw, marne z tego pocieszenie.
Dokładnie dwa miesiące minęły od zamachu terrorystycznego w Berlinie, dokonanego przy użyciu uprowadzonej ciężarówki. W tym czasie życie w branży musiało wrócić do normy, a sam temat zamachu na dobre zniknął z polskich mediów. Tymczasem za naszą zachodnią granicą, w Niemczech, o polskiej części tej tragedii nadal nie przestało się mówić. Lokalny dziennik „Berliner Morgenpost” opublikował bowiem wczoraj artykuł, w którym pochyla się nad problemami polskiej firmy transportowej.
Mowa tutaj oczywiście o firmie Usługi Transportowe Ariel Żurawski, do której należała użyta w zamachu Scania i w której pracował zamordowany przez zamachowca Łukasz Urban. Jest to niewielkie przedsiębiorstwo, o typowo rodzinnym charakterze, więc wszelkie finansowe zawirowania mogą być dla niego bardzo niebezpieczne. I jak podaje „Berliner Morgenpost”, właśnie przed takimi problemami stoi teraz firma. Nierozwiązana pozostaje bowiem kwestia porwanego sprzętu, który tymczasowo zarekwirowała niemiecka policja, a za który cały czas trzeba płacić. Zresztą, sprzęt to nie jedyny problem…
Polski przewoźnik będzie się teraz musiał tłumaczyć przez odbiorcą towaru, który ciężarówka miała w naczepie w momencie zamachu. Były to metalowe konstrukcje, która ostatnie dwa miesiące spędziły w uszkodzonej naczepie, niestety pokrywając się przy tym rdzą. Tym samym jest więc możliwość, że odbiorca towaru zażąda tutaj zadośćuczynienia, a jednocześnie nie ma gwarancji, że ubezpieczyciel cokolwiek wypłaci. Normą bowiem jest, że ubezpieczenia nie obejmują zamachów terrorystycznych.
Co więcej, Niemcy zezwolili na przekazanie ładunku, ale nadal trzymają sam pojazd. „Berliner Morgenpost” zwraca uwagę, że trzeba za niego jeszcze spłacić 27 rat, ciężarówka cały czas pozostaje w rękach niemieckich śledczych, a w kolejce do zajęcia się nią czeka już prokuratura z Polski. Tym samym śmiało można powiedzieć, że Scania z naczepą przez kolejne tygodnie nie będzie w dyspozycji firmy. W międzyczasie przewoźnik będzie musiał za nią płacić, a kiedy już ją odzyska, będzie musiał przygotować się na solidny remont.
W tym wszystkim rodzi się więc zasadnicze pytanie – czy ktokolwiek zainteresuje się w tej sytuacji losem polskiego przewoźnika?
