Polscy prawnicy oraz właściciele firm transportowych przygotowują się do procesu przeciwko europejskim producentom ciężarówek, tworzącym tak zwaną „wielką siódemkę”. Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, w warszawskim sądzie okręgowym rozpocznie się wkrótce roszczenie o tak zwaną szkodę antymonopolową, w ramach którego firmy będą chciały odzyskać część pieniędzy wydanych na samochody ciężarowe.
Wszystko naturalnie dotyczy zmowy cenowej, którą producenci pojazdów zawiązali na lata 1997-2011. Jak udowodniła Komisja Europejska, przez 14 lat aż sześć firm konsultowało ze sobą podwyżki cen, wprowadzane wraz z dostosowywaniem ciężarówek do nowych norm emisji spalin. Jeśli natomiast chodzi o siódmą firmę, mianowicie Scanię, to w jej przypadku cały czas toczy się postępowanie. Można się jednak spodziewać, że również i w tym przypadku nie będzie się bez kary oraz udowodnienia udziału w zmowie, jako że niemieckie media mówią o odłożeniu przez zarząd Scanii 400 milionów euro, właśnie w celu opłacenia kary.
Wracając jednak do polskiego procesu – szacuje się, że między 1997 a 2011 rokiem polskie firmy kupiły jakieś 150 tys. samochodów ciężarowych, wydając na nie 12 miliardów euro. A jako że ceny tych maszyn były zawyżone w wyniku nielegalnej zmowy, może się okazać, że „wielka siódemka” zawalczy w polskim sądzie o miliony euro, zaś przewoźnicy będą mogli te miliony odzyskać.
Choć jest też pewne „ale” – od kiedy Komisja Europejska poinformowała o nałożeniu kar w związku ze zmową (artykuł na ten temat TUTAJ), producenci ciężarówek podkreślają, że zmowa ta nie miała faktycznego wpływu na rynek. Dlaczego? Chodzi tutaj o zjawisko negocjowania cen przy kupowaniu ciężarówek, będące na tyle powszechne, że sprzedawanie pojazdów po cenach katalogowych praktycznie się nie zdarza. A skoro ceny katalogowe nie miały zastosowania, to uzyskanie odszkodowania może okazać się niemożliwe. No chyba, że ktoś udowodni, że zapłacił za ciężarówkę dokładnie taką kwotę, jaka widniała w cenniku…