Będzie norma emisji spalin Euro 7 – szczegóły za rok, a na razie przewidywania

Producenci pojazdów nie kryją zaniepokojenia. Również przewoźnicy mogą odczuwać obawy. Wszystko wskazuje bowiem na to, że już wkrótce zobaczymy nową normę emisji spalin, zwaną jako Euro 7.

W sprawie nie ma jeszcze żadnych większych konkretów. Najprawdopodobniej trzeba będzie na nie poczekać do końca 2021 roku, gdy Komisja Europejska oficjalnie ogłosi swoje wymagania. Pewne scenariusze już się jednak przewijają, zarówno w branży aut osobowych, jak i dla ciężarówek.

Przykładem może być na przykład sytuacja w Chinach. Tam oficjalnie określono emisyjne plany na rok 2023, w postaci dodatkowego ograniczenia emisji tlenków azotu, a także zwiększenia precyzyjności testów. Dzięki temu chińskie wymagania staną się znacznie bardziej restrykcyjne niż te stosowane obecnie w Europie. I to może być jeden z możliwych scenariuszy także dla naszego kontynentu. Choć faktem też jest, że Chińczycy planują wprowadzenie zupełnie nowej, jeszcze ostrzejszej normy, na rok 2025.

Ciekawą zapowiedź znajdziemy też w świecie aut osobowych. Zdaniem szefa działu sportowego firmy Porsche, cytowanego w artykule „Autoblogu”, norma Euro 7 może powiązać moc silnika z jego pojemnością. Miałoby to polegać na wyznaczeniu maksymalnej lub minimalnej mocy przypadającej na jeden litr. Pozostaje tylko pytanie w jakim konkretnie kierunku poszłyby te limity, jaki byłby ich ostateczny skutek i czy dotknęłoby to także samochodów ciężarowych.

A do tego dochodzą trzy propozycje opisane na samej stronie Komisji Europejskiej. Są to trzy możliwe scenariusze dla normy Euro 7, pokrótce przedstawione poniżej:

Wariant pierwszy: ujednolicenie norm emisji dla aut osobowych, dostawczych oraz ciężarowych. Tutaj trzeba bowiem zaznaczyć, że obecnie obowiązują dwie różne normy, a nawet mają one inną oficjalną nazwę. Lekkie pojazdy obejmuje norma Euro 6, natomiast w autach ciężarowych jest to norma Euro VI. Gdyby natomiast to ujednolicić, ciężarówki musiałyby emitować na przykład mniej tlenków azotu.

Wariant drugi: dodatkowe i zdecydowane zaostrzenie norm emisji szkodliwych substancji. W praktyce potrzebowalibyśmy więc jeszcze bardziej rozbudowanych katalizatorów, wykonujących jeszcze bardziej skomplikowane operacje chemiczne. Urządzenia te mogłyby urosnąć nawet czterokrotnie, a i wzrost masy byłby na porównywalnym poziomie.

Wariant trzeci: wprowadzenie systemu stałego monitorowania rzeczywistej emisji spalin. W tym scenariuszu mielibyśmy otrzymać system nieustannego mierzenia składu oraz emisji spalin, przekazujący dane do komputera pojazdu. Dzięki temu, gdyby nasz samochód zaczął bardziej zanieczyszczać środowisko – na przykład przez wyeksploatowanie elementów jego osprzętu – automatycznie przeszedłby w tryb serwisowy i wymagał wizyty na stacji kontroli. W praktyce miałoby to więc oznaczać długofalowy nadzór nad ekologią silników, nie tylko w momencie ich produkcji, ale też po dowolnym czasie eksploatacji.