Bardzo nowoczesny zestaw z Węgier Ludowych – Mercedes 1626 we flocie Hungarocamion

Zestaw GLZ postanowiłem opisać po obejrzeniu powyższego filmu, będącego przeglądem floty Hungarocamionu z początku lat 80-tych. 1626 występuje tam z uroczyście otwieranym, węgierskim serwisie Mercedesa.


Węgierska firma Hungarocamion miała bez wątpienia najciekawszą flotę z całego byłego bloku wschodniego. Pojawiały się tam zarówno węgierskie ciężarówki marki Raba, jak i bardzo kosztowne Scanie 140 V8. Wśród naczep dało się spotkać także silosy i cysterny, a do tego doszedł bardzo szczególny zestaw przestrzenny.

Właśnie tej ostatniej ciężarówce chciałbym się teraz przyjrzeć bliżej, jako że była ona ciekawostką na skalę całej Europy. Pojazd ten powstał pod koniec lat 70-tych i wyróżniał się ogromnymi możliwościami rozładunkowymi. Na podobne zabudowy zdecydowała się tylko garstka przewoźników, a wszystko było dziełem małego, niemieckiego producenta.

Fot. www.baumaschinenbilder.de

Bazę dla tej szczególnej ciężarówki stanowił Mercedes-Benz z dzienną kabiną oraz dwuosiowym podwoziem. Firma Hungarocamion wybrała przy tym wariant 1626, a więc 16-tonowy, wyposażony w silnik V8 o pojemności 12,8 litra. Jednostka ta rozwijała moc 256 KM, a z racji braku turbodoładowania mogła zaoferować tylko 834 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Dla porównania, dzisiejszy Actros 1827 może zaoferować 1100 Nm, mając przy tym tylko 7,7 litra pojemności. 

Za kabiną pojawiła się zabudowa zachodnioniemieckiej firmy Ackermann-Fruehauf, mającej swoją siedzibę w Wuppertalu.  Było to nadwozie o nazwie Grossraum-Lastzug, z skrócie GLZ, co można przetłumaczyć jako „Zestaw Wielkopowierzchniowy”. W ciężarówce oraz przyczepie mieściło się łącznie 38 europalet, a cała długość załadunku liczyła 15,4 metra. Przyczepa miała też taki sam układ opon jak ciężarówka, dzięki temu tutaj też osiągnięto 16 ton DMC. Ponadto całość miała być bardzo lekka, aerodynamiczna oraz zwrotna, dzięki zastosowaniu kilku ciekawych rozwiązań.

Co doskonale widać na zdjęciach, podwozia ciężarówki oraz przyczepy były kompletnie obudowane. Na tylnej ścianie ciężarówki znajdowały się też dodatkowe spojlery, ograniczające zawirowania powietrza przed przyczepą. A jednocześnie zestaw można było złamać na kompletne 90 stopni, nie martwiąc się o uszkodzenie nadwozi. Przednia oś była bowiem zamontowana na obrotnicy, a do tego doszedł dodatkowy system wychylenia dyszla. Ackermann-Fruehauf opracowało przy tym dwa różne systemu, a ich schematy mogliście zobaczyć powyżej. Z tego pierwszy ograniczał odstęp między pojazdami do 80 centymetrów, a drugi wymagał o 10 centymetrów więcej.

Z myślą o zwiększeniu przestrzeni ładunkowej, kabina sypialna została zamontowana na dachu ciężarówki. Nie był to jednak zwykły, pospolity „kurnik”, lecz konstrukcja idealnie dopracowana pod względem aerodynamiki. Jej przygotowanie Ackermann-Fruehauf zleciło projektantowi imieniem Luigi Colani, znanemu z najbardziej futurystycznych ciężarówek jeżdżących po europejskich drogach (prezentowanych tutaj). Sposób zainstalowania świateł obrysowych do dzisiaj może robić wrażenie, a do tego ciekawostką było przeszklenie całej przedniej ściany. Dzięki temu kierowca miał się czuć mniej klaustrofobicznie, choć zapewne mogło to przyprawiać problemów o charakterze termicznym.

Współczesna ciężarówka Colani Truck na bazie DAF-a XF:

Takie 32-tonowe zestawy GLZ trafiały w większości do niemieckich firm wożących meble. Dlaczego zaś na GLZ zdecydował się państwowy przewoźnik z Węgierskiej Republiki Ludowej? Hungarocamion wykorzystywał ten pojazd do transportu tekstyliów, masowo eksportowanych z Europy Środkowo-Wschodniej na Zachód. Ciężarówkę widywano więc w trasach międzynarodowych i regularnie jeździła ona z karnetem TIR.

Nie był to też jedyny zestaw przestrzenny, jaki dało się spotkać u przewoźników z byłego bloku wschodniego. Duże objętościowo nadwozia stosował także Deutrans, czyli państwowy przewoźnik z Niemiec Wschodnich. Tutaj bazą najpierw były angielskie Fordy Cargo, a następnie Volva F7. Z tym jednak zastrzeżeniem, że wschodnioniemieckie pojazdy nie były aż tak bardzo pomysłowe, dostarczono je kilka lat później, a przyczepy miały już centralnie ustawione osie.

Ford z Deutransu opisywany w tym artykule:

Fot. Deutrans.de