Auto osobowe w doładunku nad kabiną ciągnika? To nietypowy sposób na przeprowadzki

Fot. John Miller

Amerykańska branża przeprowadzkowa to wyjątkowo ciekawa gałąź transportu. Często do pokonania jest wiele tysięcy kilometrów, z dobytkiem zajmującym pełnowymiarową naczepę. Wśród przeprowadzanego sprzętu bywają nawet samochody, dzięki czemu klienci mogą wygodnie polecieć do nowego domu samolotem. Zwykle samochody te ładuje się bezpośrednio do naczep, specjalnie w tym celu przygotowanych. Choć w przeszłości był też inny pomysł, z samochodami przewożonymi na dachach ciągników siodłowych.

By zastosować taki układ, ciągniki zamawiano w wersjach typowych dla transportu samochodów – z niskimi kabinami, bez pionowych wydechów oraz bez spojlerów dachowych. Następnie na ciągnikach montowano zabudowy, które przypominały obcięte przednie podesty z autotransporterów. Właśnie tam, nad kabiną oraz komorą silnika, przewożone było auto osobowe, zwalniając tym samym dodatkową przestrzeń w naczepie. Swoją drogą, musiało to też wymagać wyjątkowo długich najazdów lub skomplikowanego systemu opuszczania.

Na dołączonych zdjęciach możecie zobaczyć dwa takie przykłady, z ciągnikami marki Peterbilt z dwóch różnych okresów. Pierwszy z nich to przełom lat 50-tych i 60-tych, drugi to już późne lata 90-te. Jak więc widać, przewożenie auta na ciągniku było stosowane przez całe dekady. Choć faktem też jest, że taka forma transportu nie zdobyła wielkiej popularności. Zamiast tego przewoźnicy zaczęli stawiać na znacznie większe kabiny sypialne, często zamawiane wręcz u zewnętrznych producentów. Transporty tego typu wiążą się bowiem z długimi okresami oczekiwania, a także z czasochłonnymi procesami za- i rozładunku.

Fot. John Miller

Źródło zdjęć: stowarzyszenie historyczne American Truck Historical Society