Gdy wybuchła pandemia koronawirusa, mnóstwo było obaw dotyczących branży transportowej. Poszczególne kraje ograniczały ruch ciężarówek, nakazując trzymanie się konkretnych tras lub też zakazując dłuższych postojów. Problemy miewali też sami kierowcy, doświadczając odrzucenia lub nawet szykanowania przez resztę społeczeństwa.
Na szczęście nie doszło do sytuacji, w której europejska branża transportowa stała się większym źródłem zarażeń. Przynajmniej na razie nie ma takich sygnałów i miejmy nadzieję, że takowe już się nie pojawią. Gdyby natomiast do tego doszło, kierowcy mogliby się stać obiektem bardzo poważnej inwigilacji, a sam ruch pojazdów byłby jeszcze bardziej utrudniony. Wszystko to można już oglądać na przykładzie z Afryki.
Jako nowe epicentrum pandemii coraz częściej wymienia się Afrykę. Kraje tego kontynentu odnotowują ogromny wzrost zachorowań, a do szczególnej sytuacji doszło w Ugandzie. Tam rząd przygotowuje właśnie aplikację, która ma śledzić ruch wszystkich ciężarówek oraz ich kierowców. Używanie aplikacji będzie obowiązkowe, podobnie jak przechodzenie testów na koronawirusa przez wszystkich kierowców na granicach. Rozważa się nawet wprowadzenie obowiązkowej dezynfekcji kabin przy wjeździe do kraju.
Powyższe pomysły znajduje swoje źródło w lokalnych statystykach. Niemal wszystkie przypadki koronawirusa, które odnotowano w ostatnich dniach w Ugandzie, mają dotyczyć kierowców ciężarówek lub osób mających z nimi kontakt. Wyjaśnia się też, że afrykańskie warunki pracy kierowców wyjątkowo temu sprzyjają. Trudno tam bowiem o dostęp do wody, nie mówiąc już o zapleczu higienicznym z prawdziwego zdarzenia.
Jest za to rzecz, która łączy sytuację z Ugandy oraz Europę. Zarówno w tym egzotycznym dla nas kraju, jak i w Unii Europejskiej, nikt nie chce zatrzymywać transportu w związku z koronawirusem. Wykonywanie przewozów, nawet tych międzynarodowych, ma być w Ugandzie dozwolone, gdyż bez tego kraj po prostu nie mógłby funkcjonować.
