Amatorski test barier chroniących przed terrorystami – kierowca został ranny, a sprawę bada prokurator

Pamiętacie jak pokazywałem test zderzeniowy z udziałem barier, które mają powstrzymać ewentualnego zamachowca w ciężarówce (tutaj)? Wówczas nie wypadło to zbyt imponująco, jako że rozpędzony Mercedes Atego bez najmniejszego problemu przepchnął bariery na boki. Dlatego też pewna firma z niemieckiego Ulsar postanowiła opracować bariery bardziej skuteczne, a następnie poddać je własnemu testowi.

Zamysł był może może słuszny, lecz za to test stał się jednym wielkim pokazem braku profesjonalizmu, zakończonym dodatkowo tragedią. Zamiast bowiem rozpędzić samochód przy pomocy specjalnej maszyny, za kierownicą MAN-a usiadł po prostu 48-letni kierowca, mający osiągnąć ciężarówką prędkość około 50 km/h. Był to znajomy właściciela firmy, który w przeszłości brał udział w wyścigach samochodowych. Ponadto wszystkiego dokonano na terenie opuszczonym, ale za to jak najbardziej publicznym. Jednocześnie policja nie otrzymała żadnej informacji, że taki test będzie w tym miejscu przeprowadzany. Kiedy natomiast MAN w końcu w barierę uderzył, siła była tak duża, że pojazd wyskoczył do góry, doszczętnie niszcząc podwozie.

Można by powiedzieć, że oznaczało to wielki sukces, a testowana konstrukcja dowiodła swojej skuteczności. Problem jednak w tym, że uderzenie sprowadziło na kierowcę znacznie większe przeciążenia, niż pierwotnie zakładano. Pomimo otoczenia kabiny tzw. „klatką bezpieczeństwa” 48-latek został poważnie ranny i na miejscu musiał pojawić się ratowniczy helikopter, który zabrał ofiarę do szpitala. Ponadto firma, która zorganizowała ten test, może teraz liczyć się z bardzo poważnymi konsekwencjami, a sprawą zajął się już prokurator. Wszystko właśnie dlatego, że test został przeprowadzony w sposób niezgodny z przepisami.