A4 znowu podrożeje, a władze nie mogą tego zabronić – jeszcze 7 lat z tajną umową

Kwestia stawek za przejazd po polskich autostradach znowu okazała się beznadziejnym tematem. Minister stwierdzi, że nie widzi żadnego uzasadnienia dla podwyżek, GDDKiA określiło to wręcz zagrożeniem dla dróg niższej kategorii, a prywatny zarządca i tak zrobi co chce.

Spółka Stalexport Autostrada, zarządzająca A4 między Katowicami a Krakowem, chce podnieść opłaty o 2 złote na każdej z dwóch bramek. Łącznie wyjdą więc 24 złote za cały 60-kilometrowy przejazd, zamiast dotychczasowych 20 złotych. Jedyne pocieszenie jest takie, że podwyżki będą dotyczyły tylko pojazdów 1 kategorii, czyli o dwóch osiach i pojedynczych kołach napędowych. Choć w tej klasie też nie brakuje przewozów zarobkowych, przy użyciu popularnych „busów”.

Według planu, podwyżki mają obowiązywać od 7 października. Co prawda minister infrastruktury już określił to działaniem uzasadnionym i zaapelował o powstrzymanie podwyżek. Podobne postulaty wyszły też od GDDKiA, zdaniem którego autostrada będzie za droga i kierowcy wrócą na drogę krajową. Ani ministerstwo, ani GDDKiA, nie mają jednak prawnej możliwości, by ten plan zatrzymać.

Zarządca może podjąć tę decyzję niezależnie od zaleceń. Takie prawo zapewnia mu umowa koncesyjna, podpisana w 2005 roku i częściowo będąca dokumentem tajnym. Okres jej obowiązywania upłynie dopiero w 2027 roku, a więc jeszcze siedem lat dzieli nas o takiej informacji, jak ta z następującego tekstu: Wygaśnięcie prywatnej koncesji na autostradę – zmiana w Hiszpanii i zazdrość w Polsce