A4 sparaliżowana przez pasy dla posiadaczy viaAUTO, czyli dobre chęci przegrały z rzeczywistością

Jakąś godzinę temu dostałem telefon od Marcina Szymańskiego z firmy eDostawcze.pl, który próbował przejechać autostradą A4 z Wrocławia do Gliwic. Nie bez powodu użyłem tutaj jednak słowa „próbował”, bo przejechanie przez bramki końcowe okazało się być prawdziwą katorgą z pięciokilometrowym korkiem jako główną atrakcją. Winowajca? Nowe bramki do przejazdu z viaAUTO, o których pisałem w ostatnich tygodniach kilkukrotnie.

Od 15 lipca, czyli od trzech dni, z państwowych autostrad można wyjechać samochodem dostawczym lub osobowym bez zatrzymywania się. Wystarczy mieć na pokładzie urządzenie viaAUTO, a także wybrać jeden z dwóch lub trzech specjalnych pasów, na których zwolnimy do 20 km/h, a szlaban otworzy się sam. Miało to w założeniu usprawnić ruch na autostradach A2 oraz A4, co oczywiście było bardzo szczytnym celem. Celu tego nie udało się jednak zrealizować…

Po pierwsze, jeśli dotychczas mieliśmy do dyspozycji na przykład pięć bramek, zaś teraz dwie z nich zostały wyłączone z normalnego użytku i przypisane do viaAUTO, praktycznie ta sama ilość pojazdów musi się tłoczyć na tylko trzech pasach. Fakty są bowiem takie, że pojazdy wyposażone we viaAUTO stanowią nadal bardzo niewielki odsetek aut osobowych i dostawczych jeżdżących na naszych drogach.

Po drugie, wielu kierowców nie wiedziało lub po prostu nie chciało wiedzieć, że nie mogą wjechać na pasy z oznaczeniami viaAUTO. Na tych ostatni nie było natomiast żadnej obsługi, więc jeśli na pokładzie danego pojazdu nie było urządzenia do pobierania opłat, musiał on wycofać i wjechać do innej kolejki. Oczywiście na zatłoczonym punkcie poboru opłat oznaczało to konieczność cofania kilku aut jednocześnie, skutecznie paraliżującą cały ruch.

Założenia GDDKiA były naprawdę słuszne i pomysłowi z pasami dla viaAUTO kibicowała tak naprawdę cała Polska. Także pan Marcin przyznał w rozmowie telefonicznej, że był ogromnym fanem tego przedsięwzięcia, a nawet jest posiadaczem viaAUTO. Niestety dobre chęci tutaj jednak nie wystarczyły, bo cały pomysł okazał się być po prostu niedopracowany…