600 tys. km z „wyłączonym” tachografem – niewiarygodna kontrola polskiej ciężarówki

Do niemieckich mediów trafiła informacja o kontroli dwóch polskich ciężarówek. Stwierdzone przy tym naruszenia wydają się wręcz niewiarygodne. Mowa bowiem o przejechaniu 600 tys. kilometrów z „wyłączonym” tachografem.

Pierwszą ciężarówkę skontrolowano we poniedziałek, na parkingu Linumer Bruch przy autostradzie A24. Pojazd wyposażony był w cyfrowy tachograf, a jego działanie zmanipulowano przy użyciu „wyłącznika”. W tej sytuacji dalszy ruch został zakazany, do momentu doprowadzenia tachografu do pełnej legalności. Zażądano też kaucji na poczet kary administracyjnej, wynoszącej 18 tys. euro.

We wtorek firma przysłała drugą ciężarówkę. Pojazd miał przejąć naczepę po zatrzymanym ciągniku, by dokończyć przewóz z ładunkiem drewna. Zanim jednak niemiecka policja wypuściła ten transport, postanowiła sprawdzić także drugi pojazd. Wówczas na jaw wyszedł kolejny wyłącznik tachografu i znowu zażądano 18 tys. euro kaucji.

A do tego dochodzi rzecz najciekawsza, czyli określenie brakującego przebiegu. Jak donoszą niemieckie komunikaty, w tachografie z poniedziałku brakowało aż 600 tys. kilometrów. To połowa całego przebiegu ciężarówki, a więc przez połowę czasu tachograf musiał być „wyłączony”.

Niestety Niemcy nie przekazali żadnych szczegółów na temat przebiegu kontroli oraz wykorzystanych technologii. Mogło to jednak wyglądać podobnie, jak w zatrzymaniu z sierpnia ubiegłego roku. Hiszpańskie służby porównały wówczas tachograf z przebiegiem  poszczególnych podzespołów pojazdu, na bieżąco zapisywany w komputerze. Kontrolowany samochód też miał na pokładzie wyłącznik, a stwierdzone wówczas nieprawidłowości wyniosły 75 tys. kilometrów.