Bułgarskie pseudooddziały zachodnich firm transportowych, zakładane w celu tańszego zatrudniania kierowców, to zjawisko, o którym głośno było w ubiegłej dekadzie. Następnie, w obliczu głośnych afer, kilku wyroków i wprowadzenia Pakietu Mobilności, temat ten wyraźnie przycichł. Dzisiaj powrócił jednak w komunikacie holenderskiej inspekcji pracy (Arbeidsinspectie), wraz z dołączoną powyżej fotografią.
Zdjęcie przedstawia bułgarski adres, pod którym rzekomo znajdowała się sporej wielkości firma transportowa. Jak jednak wykazało holendersko-bułgarskie dochodzenie, prowadzone jeszcze od 2023 roku, wszystko to stanowiło oszustwo, wszak firma była zarejestrowana w Bułgarii, mając ciężarówki na bułgarskich rejestracjach i kierowców na bułgarskich umowach, ale w rzeczywistości całą operację prowadziła w Holandii, stamtąd zarządzając transportem, tam szukając zleceń i tam trzymając cały firmowy sprzęt.
Wspomniana, holendersko-bułgarska współpraca była konieczna, by dostarczyć niezbitych dowodów na nielegalny mechanizm. Inspektorzy pracy z obu krajów musieli bowiem przeprowadzić synchronizowane kontrole na przestrzeni jednego tygodnia, nie dając w ten sposób przewoźnikowi możliwości wprowadzenia zmian w organizacji. Ponadto dochodzenie rozszerzono na wybranych klientów firmy transportowej, chcąc pociągnąć ich do współodpowiedzialności za nielegalnie organizowane przewozy.
Następstwa całej sprawy będą miały charakter finansowy. Arbeidsinspectie wylicza tutaj kary w łącznej wysokości do 540 tys. euro (2,3 mln złotych), które obejmą przedsiębiorstwo zarejestrowane w Bułgarii, jego „spółkę-matkę” z Holandii, a także wybranych zleceniodawców usług. Dodatkową karę w wysokości do 60 tys. euro (255 tys. złotych) przewidziano dla przedsiębiorcy, który stał za organizacją całego przedsięwzięcia. Łącznie daje to nawet 600 tys. euro (2,55 mln euro), a ponadto zażądano wyrównania wynagrodzeń firmowych kierowców z poziomu bułgarskiego do poziomu holenderskiego, z uwzględnieniem koniecznych dodatków socjalnych.
Nazwa przedsiębiorstwa objętego powyższą sprawą nie została publicznie podana. Wiadomo tylko tyle, że holenderska siedziba firmy miała siedzibę w prowincji Gelderland, a więc w środkowo-wschodniej części kraju, obejmującej miasta Arnhem oraz Nijmegen.