44-tonowy Fiat 180 NC spotkany pod włoską firmą – ależ to musiało wzbudzać respekt!

Wielu z Was zapewne czytało opowieści „Tirem do Iranu”, spisane przez pana Adama Frąckowiaka. To wspomnienie dawnego, polskiego transportu międzykontynentalnego, z akcją rozgrywającą się na początku 1983 roku i ciężarowym Fiatem 190 NC w roli głównej. I choć od tamtych wydarzeń upłynęły cztery dekady, we Włoszech nadal można spotkać takie Fiaty w stanie nadającym się do użytku.

Czytelnik Kuba wykonał dołączone zdjęcia trzy dni temu, w miejscowości Coccolia między Bolonią a San Marino. Znajduje się tam zakład popularnego, włoskiego producenta mąki, a tuż obok niego stał zaparkowany Fiat 180 NC, prawdopodobnie pochodzący z lat 1974-1977. Ciężarówka wyglądała na bardzo zadbaną, choć wydawała się też sprzętem bardziej do pracy niż na zabytkowe zloty. Na bokach dało się zauważyć współczesne oklejenie odblaskowe, tuż obok widniało świeże logo producenta mąki, a czerwone romby na zderzaku – będące we Włoszech oficjalnym oznaczeniem – wskazywały na pojazd do transportu na potrzeby własne.

Patrząc na ciężarówkę z zewnątrz, trudno nie czuć respektu dla jej konfiguracji. Mamy tutaj aż osiem osi na klasycznych, skręcanych felgach typu Trilex, ze zdejmowanymi obręczami. Takie rozwiązanie miało zwiększać wytrzymałość kół, a przy okazji ułatwiać wymianę opony, robiąc to wraz z obręczą. Jest też kierownica po prawej stronie, typowa dla włoskiego transportu sprzed ukończenia programu budowy autostrad. Gdy bowiem kierowca siedział po prawej stronie, łatwiej było mu prowadzić po krętych, górskich drogach, a także mijać się z innymi pojazdami na bardzo wąskich odcinkach.

Jeszcze dłuższego wyjaśnienia wymaga układ osi, z charakterystycznymi dwiema osiami z przodu, wyróżniającymi wariant 180 NC na tle lżejszej wersji 190 NC (zamawianej przez Pekaes Warszawa). Swego czasu było to we Włoszech bardzo popularne rozwiązanie, a odwołuje się ono jeszcze do przepisów wprowadzonych jeszcze w latach 60-tych. Nowe normy pozwoliły tworzyć aż 44-tonowe zestawy, lecz z myślą o ochronie dróg wymagały zastosowania ośmiu osi – czterech w ciężarówce i czterech w przyczepie. To też daje do myślenia w kwestii umiejętności ówczesnych kierowców. Na podjazdach musieli oni wciągnąć 44 tony mocą zaledwie 260 KM, gdyż właśnie tyle generował wolnossący, 13,8-litrowy diesel modelu 180 NC. Na zjazdach musieli zaś wyhamować tę masę z użyciem niezsychronizowanej skrzyni biegów, która po nieudanej redukcji nie dawała już szansy na poprawkę. A do tego można jeszcze dodać dawne historie Włochów, opowiadające o tym, jak bardzo ośmioosiowe zestawy bywały przeładowywane. W końcu zestaw 22 opon dawał tutaj naprawdę duże pole do popisu.

Podobna konfiguracja w czasach nowości: