Powyżej: lokalizacja omawianej granicy
Transport drogowy między Chinami a Europą miał się teraz doskonale rozwijać. Stwierdzono, że to świetny sposób na nadrobienie dostaw w związku z pandemią. Problem jednak w tym, że granice zostały już sparaliżowane. Doskonałym przykładem jest sytuacja w rosyjskim Kraju Zabajkalskim, przez który przejeżdża ogromna część chińsko-europejskich transportów.
Chińczycy nie chcą do siebie wpuszczać większej ilości zagranicznych ciężarówek. W kierowcach dostrzegają zagrożenie koronawirusem, a jednocześnie obawiają się drugiej fali zarażeń. Chiński urząd celny ograniczył więc swoją działalność, przepuszczając do 10 pojazdów dziennie. Nie wiadomo też do kiedy te ograniczenia potrwają, gdyż Chiny nie udzielają takiej informacji.
W sobotę rosyjskie władze podały, że kolejka do granicy w Zabajkalsku liczy niemal 400 zestawów. Wielu kierowców czeka na przejazd od ponad tygodnia, znajdując się w rozpaczliwej sytuacji. Do dyspozycji jest tylko jedna toaleta, dostępu do wody udziela się w wyznaczonych godzinach, a w lokalnym sklepie wyczerpują się zapasy.
Jak to wygląda w praktyce, możecie zobaczyć na poniższym, telewizyjnym reportażu. Występują tam między innymi ciężarówki z powszechnie znanych firm, takich jak Trasko, D-Trans, czy Jenty. Sporo jest też ciągników amerykańskich, popularnych z Rosji, z racji obowiązującego tam, 20-metrowego limitu długości zestawu. Najbardziej jestem zaś ciekawy, czy znajdziemy tam także jakiś pojazd z Polski.