280 tys. dolarów odszkodowania dla kierowcy, który nie chciał stać zimą na poboczu bez ogrzewania

autostrada_zima_usa

W amerykańskich mediach było ostatnio głośno o kierowcy ciężarówki, którzy wywalczył sobie w sądzie aż 280 tys. dolarów odszkodowania. I co ciekawe, pieniądze te, w przeliczeniu dające mniej więcej milion złotych, trafią do niego w następstwie wydarzeń z pewnej zimowej nocy aż 2009 roku.

Wówczas to kierowca Alphonse Maddin usilnie szukał stacji benzynowej, która byłaby akceptowana przez dużą firmę transportową, w której pracował. Po drodze nie było żadnej placówek z poszukiwanych przez niego sieci, więc postanowił on zatrzymać się na poboczu, aby zlokalizować najbliższe miejsce do tankowania. Szybko okazało się jednak, że będzie on już musiał na tym poboczu zostać, jako że w naczepie zamarzły przewody hamulcowe. Co więcej, w ciągniku siodłowym przestało też działać niezależne ogrzewanie, co tylko pogorszyło całą sytuację.

Kierowca czym prędzej wezwał na miejsce firmowy zespół naprawczy, który miałby usprawnić hamulce w naczepie i umożliwić kontynuowanie trasy. Tymczasem sam udał się do kabiny, gdzie wkrótce zasnął. Obudził go dopiero telefon od kuzyna, odebrany mniej więcej 2 godziny później. Kuzyn zeznał w sądzie, że Alphonse miał w czasie tej rozmowy bardzo dziwny głos, brzmiał jakby nie był do końca przytomny i stwierdził, że jeden z jego kciuków, a także klatka piersiowa, są zupełnie zimne. Ponadto miał on też tracić czucie w stopach.

Co było dalej? Kierowca ciężarówki zadzwonił do firmy, aby dowiedzieć się kiedy przyjedzie jakaś pomoc. Dyspozytor nie podał jednak żadnych szczegółów, stwierdzając jedynie, że trzeba czekać, w związku z czym Alphonse postanowił podjąć zdecydowane kroki. Ostatkiem sił odłączył naczepę i odjechał samym ciągnikiem, szukając jakiegoś ciepłego miejsca. Tymczasem serwisant przybył do samej naczepy ledwie 15 minut później.

Z punktu widzenia firmy kierowca dopuścił się porzucenia ładunku i już tydzień później został zwolniony. Sam kierowca stwierdził zaś, że musiał zignorować polecenia służbowe, gdyż groziło mu śmiertelne niebezpieczeństwo. Czym prędzej złożył on skargę na swojego byłego pracodawcę, w której mowa była o zwolnieniu za „odmówienie korzystania z niebezpiecznego sprzętu”. W 2013 roku sąd uznał jego racje, lecz krótko później firma transportowa odwołała się od wyroku, zwracając uwagę, że Alphonse został zwolniony nie w związku z odmową korzystania ze sprzętu, lecz w związku z porzuceniem firmowej własności. Niemniej apelacja ta nie przyniosła skutku i na początku tego miesiąca kierowca ostatecznie wygrał. Otrzyma on teraz 280 tys. dolarów, na które złożyły się między innymi zaległe wynagrodzenia z lat 2009 – 2016.