24,5 tys. kary dla przewoźnika, 15 tys. kary dla właściciela koparki – przeładowany Steyr

W tym roku mija dokładnie 20 lat, od kiedy austriacki Steyr zaprzestał produkcji i rozwoju swoich własnych samochodów ciężarowych, stając się jedynie zakładem wytwarzającym MAN-y. Mimo to prawdziwe Steyry nadal da się spotkać przy pracy, często w naprawdę trudnych warunkach. Może to pokazywać czwartkowa kontrola podkarpackiego ITD. 

Widoczny powyżej pojazd to Steyr serii 91, pochodzący z lat 80-tych lub 90-tych ubiegłego wieku. W tym przypadku miał on formę trójstronnej wywrotki z żurawiem oraz napędem 4×4, a jego praca odbywała się przy budowie placu zabaw w miejscowości Radymno na Podkarpaciu. Tam pojazd został załadowany urobkiem, a następnie natknął się na patrol ITD, jadący nieoznakowanym radiowozem na bazie Citroena Spacetourera.

Steyr zwrócił uwagę inspektorów, gdyż jego ładunek wystawał ponad linię burt, nie będąc osłoniętym żadną plandeką. Stąd też padła decyzja, by eskortować pojazd na węzeł autostrady A4, do miejsca umożliwiającego przeprowadzenie osiowych pomiarów. Wówczas okazało się, że pojazd ważył 21,4 tony (zamiast dozwolonych 18 ton), z czego aż 14,1 tony przypadało na nacisk tylnej osi (zamiast dozwolonego 11,5 tony). Zauważono też, że kierowca nie posiadał wypisu z licencji, nie dysponował żadnym listem przewozowym, a ponadto trzy z sześciu opon miały uszkodzenia bieżnika.

Przekroczenie dopuszczalnej masy całkowitej oraz przekroczenie dopuszczalnych nacisków osi to sprawy karane w oparciu o dwie różne ustawy, z sumującymi się grzywnami. Gdy dodamy do tego braki w dokumentach, łączna kara, którą może otrzymać firma transportowa, sięgnęła 24,5 tys. złotych. Kolejne 15 tys. złotych ma grozić załadowcy, któremu podlegała koparka pracująca na miejscu budowy. Stwierdzono bowiem, że operator koparki musiał zdawać sobie sprawę z przekroczenia możliwości tonażowych pojazdu i powinien być współodpowiedzialny za przeładowanie. Po zsumowaniu mamy więc następstwa o wartości blisko 39,5 tys. złotych, niemal porównywalne z wartością całego kontrolowanego pojazdu.

Dla niezorientowanych dodam, że takie patrole z nieoznakowanymi radiowozami to standardowa praktyka WITD Rzeszów. Poza widocznym na zdjęciu Citroenem Spacetourerem, podkarpaccy inspektorzy mają również Mercedesa Vito. Więcej na ten temat tutaj.

Oto komunikat WITD Rzeszów:

W czwartek, 22 sierpnia patrolujący drogi w powiecie jarosławskim inspektorzy transportu drogowego z WITD w Rzeszowie, w miejscowości Radymno, zatrzymali do kontroli samochód ciężarowy, którym kierowca przewoził humus z budowy placu zabaw przy szkole podstawowej do kopalni piasku w pobliżu Radymna. Co zwróciło uwagę kontrolerów, to brak zabezpieczenia ładunku.

W celu przeprowadzenia kontroli i dodatkowo sprawdzenia prawidłowości przewozu pod względem przestrzegania norm dotyczących masy i nacisków osi, pojazdu skierowano na punkt kontrolny, przystosowany do przeprowadzania czynności z użyciem wag w miejscowości Skołoszów, na węźle autostradowym Przemyśl, autostrada A4.

W trakcie dokonanego pomiaru stwierdzono przekroczenie dopuszczalnej masy całkowitej samochodu ciężarowego. Zgodnie z wynikiem ważenia, wskazana wartość rzeczywistej masy pojazdu wyniosła 21,4 t., co przy dopuszczalnej masie całkowitej określonej dla tego typu pojazdu 18 t., stanowi przekroczenie o 3,4 t.

Również nacisk osi napędowej samochodu ciężarowego był przekroczony. Wagi użyte do badań, wskazały 14.1 t. i przy 11,5 t. dopuszczalnego nacisku tego typu osi, przekroczenie wyniosło 2,6 t.

W trakcie kontroli inspektorzy ustalili, że załadunku towaru dokonał operator koparki zatrudniony w przedsiębiorstwie wykonującym prace przy budowie placu zabaw.

W związku z powyższym w stosunku do przedsiębiorcy wykonującego przewóz zostanie wszczęte postępowanie administracyjne za wykonywanie przewozu drogowego pojazdem nienormatywnym bez wymaganego zezwolenia.

W tym przypadku, nie tylko przewoźnik może zostać ukarany za powyższe naruszenie, także w stosunku do firmy będącej załadowcą, prowadzone będzie postępowanie, gdyż według ustaleń, pracownik w niej zatrudniony, miał wiedzę na temat ilości ładunku umieszczonego na kontrolowanym pojeździe. Oznacza to, że wspólnie z przewoźnikiem odpowiedzialni są za wypuszczenie przeładowanego pojazdu na drogi publiczne.

Ale to nie jedyne przewinienia, jakie ujawnili inspektorzy podczas tej interwencji. Kontrola stanu technicznego wykazała, że na kołach pojazdu zamontowane były opony z bieżnikiem uszkodzonym do tego stopnia, że w trzech przypadkach był widoczny stalowy kord a w jednym był dodatkowo uszkodzony.

Ponadto kierowca nie posiadał wymaganych dokumentów: licencji uprawniającej do wykonywania przewozów drogowych oraz dokumentu przewozowego.

Za uchybienia w stanie technicznym pojazdu oraz w dokumentacji, przewoźnik będzie odpowiadał wspólnie z osobą odpowiedzialną w jego przedsiębiorstwie za zarządzanie transportem.

Kierowcę ukarano mandatem karnym za niezabezpieczenie ładunku i zakazano mu dalszej jazdy.

Kary, jakie mogą zostać nałożone za stwierdzone naruszenia, w przypadku przewoźnika mogą wynieść nawet 23 000 zł. 15 000 zł grozi załadowcy, a zarządzający transportem może liczyć się z grzywną 1500 zł