Tylko przez ostatnie 31 dni odnotowałem aż 24 tys. odwiedzin 40ton.net z terytorium Wielkiej Brytanii, co stanowiło około 6 proc. wszystkich Waszych wizyt. Trudno się tym statystykom dziwić, skoro Polaków na Wyspach jest naprawdę sporo i nasi rodacy stosunkowo chętnie zatrudniają się w branży transportowej. Problem jednak w tym, że słowo „zatrudniają” nie do końca się Brytyjczykom z Polakami kojarzy, a wręcz panuje powszechne przekonanie, że Polacy to lenie pobierający tylko zasiłki na dzieci. Żeby więc z tym przekonaniem walczyć, już 20 sierpnia całą Wielką Brytanię ma objąć potężny protest, w którym udział mogą wziąć Polacy ze wszystkich branż.
Protest ma mieć bardzo prostą formułę – imigranci po prostu nie stawią się w pracy, paraliżując funkcjonowanie wielu branż i tym samym uzmysławiając Brytyjczykom jak ogromny jest ich wkład w gospodarkę. Nie przyjadą autobusy miejskie, do sklepów nie dojadą dostawy, a na wielu budowach nikt nie usłyszy nie tylko tradycyjnego „kurwa”, lecz także dźwięku jakiejkolwiek maszyny. Jest to naprawdę możliwe, bo oficjalnie Polaków jest na wyspach około 600 tys., natomiast nieoficjalnie mówi się nawet o dwóch milionach. Do tego dochodzą też inni imigranci z Europy Środkowo-Wschodniej, którzy do strajku mogą się dołączyć. Jeśli więc choć połowa wszystkich tych osób skorzysta z okazji do wyrażenia niezadowolenia, konsekwencje tego może zobaczyć spora część kraju. A wszystko dlatego, że obecny rząd Wielkiej Brytanii nie kryje swojego negatywnego nastawienia do imigrantów, a i przeciętni Brytyjczycy mają do nas silnie negatywny stosunek.
Zła wiadomość jest taka, że jeśli protest wypali na odpowiednio szeroką skalę, nie obejdzie się to bez konsekwencji dla kierowców i przewoźników jeżdżących do Wielkiej Brytanii. Samo doczekanie się za- lub rozładunku może być 20 sierpnia na terenie Wielkiej Brytanii bardzo utrudnione.
Źródło informacji: Polish Express, Radio ZET
