2 tygodnie stania w kolejce oraz plombowanie kabin – tak ciężarówki wjeżdżają do Chin

W nawiązaniu do tekstów:

Linia DSV między Szanghajem a Hamburgiem – obsady kierowców oraz przeładunki

Polskie firmy chcą zezwoleń na trasy do Chin – organizacja TLP zaapelowała do rządu

Wysyłanie ciężarówek na kazachsko-chińską granicę przestało być jakąkolwiek rzadkością. Stałą linię na tej trasie posiada chociażby DSV, a i polscy przewoźnicy spoglądają w tym kierunku z coraz większym zainteresowaniem.

Nie zmienia to jednak faktu, że warunki wykonywania takich tras nadal potrafią być zupełną egzotyką. Zwłaszcza teraz, gdy Chiny obawiają się drugiej fali zarażeń koronawirusem, a chińsko-europejski transport sparaliżowany jest przez zbyt dużą ilość ładunków.

Powyżej możecie zobaczyć wczorajszy, kazachski reportaż z granicy, przedstawiający sytuację oczekujących kierowców. Chińczycy narzucili im ilościowe limity, nie chcą wpuszczać więcej niż 100 ciężarówek dziennie. W ten sposób chce się ograniczyć przepływ obcokrajowców, mogących stanowić potencjalne źródło zarażeń.

Efekt? Wielu kierowców czeka na wjazd już od dwóch tygodni, kolejka liczy około 20 kilometrów, a między oczekującymi regularnie dochodziło do spięć. Sytuację musi nadzorować kazachska policja, okoliczności mieszkańcy rozwożą i sprzedają żywność, a zaplecze sanitarne oczywiście nie istnieje.

Ponadto, jeśli już ciężarówka wjedzie do Chin, kierowcy podlegają wyjątkowo restrykcyjnym ograniczeniom. Mają 24 godziny by podjąć w Chinach ładunek i opuścić kraj. Obowiązuje też ich całkowity zakaz wychodzenia na ulicę. Dochodzi wręcz do oficjalnego plombowania drzwi kabiny, by upewnić się, że nikt tego zakazu nie złamał.