14-tonowa ciężarówka Isuzu dla polskiego przewoźnika – lekki wół roboczy spoza Europy

Jeśli chodzi o motoryzację, Japonia jest jednym z najbardziej specyficznych rynków na świecie. Dotyczy to także samochodów ciężarowych, gdzie dominują cztery krajowe marki (Fuso, Isuzu, Hino oraz UD Trucks), a ich produkty naprawdę mocno wyróżniają się na tle reszty świata. Kabiny są o rozmiar mniejsze niż w Europie, nawet ciągniki siodłowe często otrzymują jednozakresowe skrzynie, wykończenie wnętrz często przypomina lata 90-te, a wszystko to łączy się z nadspodziewanie dużymi silnikami. Szerzej wyjaśniałem to w serii artykułów zatytułowanej Jaką ciężarówką prawdopodobnie jeździłbyś na innym kontynencie.

A oto przykład ciężarówki, w której polski kierowca będzie mógł poczuć naprawdę spory kawałek motoryzacyjnej Japonii. Jest to 14-tonowe Isuzu F14Q, wydane w ostatnich dniach przez dealera z Grupy Wanicki. Ciężarówka pojechała do Kraśnika, do tamtejszej firmy KPU, która zajmuje się sprzedażą oraz transportem materiałów budowlanych. Przy tym Isuzu będzie służyło głównie do przewozu długich elementów na lokalnych trasach. Od razu też wyjaśnię, że transportu międzynarodowego nikt tutaj nie planuje, a francuskie naklejki ostrzegające przed martwym polem to pamiątka po zdobywaniu homologacji na Zachodzie.

Pod względem konfiguracji jest to 14-tonowe podwozie z napędem 4×2 oraz 5,3-metrowym rozstawem osi. Na ramie udało się umieścić otwartą skrzynię ładunkową marki Redos, o długości 6,85 metra. Przed nią znajduje się krótka, dzienna kabina o szerokości 2,1 metra. W innych częściach świata nadwozie to otrzymamy także w wersjach sypialnych, na co przykład można było niedawno zobaczyć w komunikacie ITD, z udziałem rosyjskiego przewoźnika. W Polsce dostępna jest jednak tylko wersja dzienna, dokładnie taka jak na zdjęciu.

Warto tutaj pamiętać, że Grupa Wanicki jest dealerem nie tylko Isuzu, ale także między innymi DAF-ów. Co więc mogło tutaj sprawić, że klient wybrał właśnie Isuzu F14Q, a nie dostępnego w tym samym miejscu DAF-a LF? Na pewno jedną z głównych zalet „Japończyka” mogła być masa własna, jedna z najniższych w tej klasie pojazdów. Wynosi ona zaledwie 5,8 tony, pozostawiając aż 8,2 tony na ładowność. Pewną zaletą mogą być też bardzo kompaktowe rozmiary kabiny, a także jej niskie umiejscowienie, ułatwiające częstsze wsiadanie i obserwowanie otoczenia. Poza tym mamy tutaj typową dla japońskich ciężarówek prostotę konstrukcji i duży zapas wytrzymałości. Włącznie z 5,2-litrowym turbodieslem o mocy 240 KM, który zebrał niezłe opinie na naprawdę różnych kontynentach.

Choć trzeba pamiętać, że powyższe zalety nie biorą się z niczego. Miałem okazję jeździć podobnym Isuzu F14, a jednocześnie jeździłem konkurencyjnymi ciężarówkami europejskimi, na czele z DAF-em LF. I muszę tutaj przyznać, że obsługa tych pojazdów pochodzi z dwóch wyraźnie innych światów. Japońskie wnętrze jest uproszczone do maksimum, zakres regulacji kierownicy i fotela zadowoli tylko niewielkie osoby, a na przykład obsługa 6-biegowej skrzyni bazuje na najzwyklejszych linkach, bez udziału pneumatyki, wymagając po prostu większej siły. Ot prosty i lekki wół roboczy do kręcenia się „wokół komina”.

Źródło powyższych zdjęć: Grupa Wanicki

Przykładowe zdjęcia wnętrza Isuzu F14, pochodzące z tego tekstu: