120 dni płatności za transport? Dobrze czytajcie zlecenia, bo i takie warunki bywają w regulaminach

Tę publikację można potraktować jako przestrogę. Przestrogę przed niedokładnym czytaniem zleceń transportowych, a także przed – delikatnie mówiąc – kontrowersyjnymi zapisami. Łatwo może się bowiem okazać, że na nasze pieniądze będziemy czekali przez cztery miesiące, a kary przewyższą zarobek.

Omawiana historia przydarzyła się zaprzyjaźnionemu przewoźnikowi. Wszystko dotyczy niewielkiego i niedrogiego doładunku, ważącego ledwie 167 kilogramów i przewiezionego „busem” na dystansie 180 kilometrów. Nie zmienia to jednak faktu, że praca to praca i wynagrodzenie za nią po prostu się należy.

Standardowy termin płatności miał tutaj wynosić 60 dni i taki też termin został podany przewoźnikowi przy uzgadnianiu współpracy. Dwa miesiące czekania to sporo, choć w branży transportowej nikogo już chyba nie dziwi. Problem jednak w tym, że w regulaminie kwestia płatności była opisana nieco inaczej, przewidując dodatkowy warunek.

By uzyskać płatność w ciągu 60 dni, fakturę oraz wszystkie dokumenty transportowe (w tym oryginał zlecenia) trzeba było przekazać w ciągu 10 dni od daty rozładunku. Jeśli natomiast przewoźnik nie zdążył w 10 dni, automatycznie zgadzał się na wydłużenie terminu płatności do 120 dni. Innymi słowy, przekazując oryginały dokumentów na przykład 11 dni po rozładunku, przewoźnik zgodzi się cztery miesiące oczekiwania na wynagrodzenie.

Co więcej, za to przekroczenie 10-dniowego terminu przewidziano też finansową karę. Według regulaminu, miała ona wynosić 50 euro, czyli więcej, niż ten lekki i szybki transport był wart. Skany dokumentów trzeba było natomiast dosłać w ciągu 48 godzin, a gdyby ktoś tego nie zrobił, miałby otrzymać kolejne 20 euro kary.

Niestety, bohater artykułu nie doczytał regulamin, zgodził się na powyższe zasady i ich nie dopilnował. Fakturę oraz większość dokumentów dostarczył co prawda na czas, co nie było zresztą trudne. Rozładunek odbywał się w siedzibie zleceniodawcy i wszystko można było załatwić na miejscu. Zapomniał jednak o dostarczeniu w ciągu 10 dni oryginału podpisanego zlecenia i to też go pogrążyło. Efekt jest bowiem taki, że otrzyma karę przewyższającą wartością zarobek, a na wynagrodzenie będzie czekał przez cztery miesiące.

Zdjęcie nie jest bezpośrednio związane z tekstem.